W tej chwili zdecydowanie większy wpływ na ceny będą miały dane gospodarcze niż wypowiedzi polityków. Tym bardziej że większość obietnic szczytu G20 na razie jest tylko na papierze.

Jedna z nich z pewnością się spełni – dofinansowanie Międzynarodowego Funduszu Walutowego, a dodatkowo jeszcze zgoda na sprzedaż złota, które znajduje się w zasobach tej instytucji. Ta informacja wpłynie stabilizująco na rynek złota, ale i wszystkich metali szlachetnych, równoważąc spadek kursu dolara. Piątkowe notowania na poziomie ok. 900 dol. za uncję wydają się w najbliższym czasie rozsądną granicą oporu.

Nie ma też powodu, aby dalej drożała ropa. Informacje z amerykańskiego rynku pracy są fatalne i dopóki się nie okaże, że najgorsze już minęło, ceny ropy nie będą miały impetu wzrostu. Obecne ok. 50 dol. za baryłkę wydaje się do zaakceptowania przez OPEC. Przyznał to nawet sekretarz generalny kartelu Abdullah al Badri.

Dobre wiadomości z Chin – o większej produkcji w marcu – spowodowały wzrost popytu na rynkach metali przemysłowych. Jeśli do tego jeszcze utrzyma się tendencja spadku zapasów na LME, miedź może spokojnie mierzyć w poziom 4,5 tys. dol za tonę w transakcjach trzymiesięcznych. Na razie miedź mimo spadku zapasów tanieje, ale to także odreagowanie po euforii z G20. W końcowym komunikacie nie było nic, co uzasadniałoby znaczny wzrost cen. Na razie miedź kosztuje nieco powyżej 4,1 tys. dol. za tonę.