Największymi szkodnikami wcale nie są wilki, jak się przyjęło, lecz jelenie, łosie i dziki.

W ubiegłym roku lasy wydały na ochronę upraw, np. młodników, 83 miliony złotych. Stosują m.in. chemiczne zabezpieczanie młodych drzewek opryskując je środkami, które zniechęcają zwierzynę.

Chemicznie chronionych jest ok. 72 tys. hektarów upraw, kolejne 11,5 tys. zabezpiecza się mechanicznymi metodami, np. poprzez kolorowe wstęgi, które poruszane na wietrze, mają odstraszać dzikie zwierzęta. Tylko w ubiegłym roku ogrodzono siatkami lub płotkami ponad 15,5 tys. hektarów młodników lub innych upraw.

W całych lasach ogrodzenia chronią zwierzynie dostępu aż na przeszło 41,5 tys. hektarach powierzchni. Wszystko po to, aby straty były jak najmniejsze. - Zwierzęta bez problemu zniszczyłyby młodnik, tak jak często niszczą zbiory rolnikom - zauważa Anna Malinowska, rzecznik Lasów Państwowych. W ubiegłym roku Lasy musiały zapłacić rolnikom odszkodowanie w wysokości 10,5 mln złotych za szkody w zbiorach.

Najbardziej uciążliwe są jelenie i dziki, które w poszukiwaniu łatwego jedzenia coraz częściej wypuszczają się poza poza swoje środowisko. - Generalnie zwierząt w naszych lasach z każdym rokiem przybywa - mówi Malinowska. Zimy są coraz cieplejsze, więc coraz więcej osobników jest w stanie je przetrwać. Jedynie populacja zajęcy się zmniejsza, bo ostatnio zapadają na choroby. Utrzymaniu równowagi w lesie mają służyć odstrzały zwierząt. W ubiegłym roku na 32 tys. jeleni, zabitych miało zostać 9,6 tys. Ostatecznie odstrzelono ok. 9 tys.