Tak wynika z najnowszych danych firmy doradczej Reas, która badała ofertę deweloperów w drugim kwartale roku.
Jak policzyli analitycy, podaż nowych mieszkań na sześciu największych rynkach (czyli w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Trójmieście, Poznaniu i Łodzi) rośnie już siódmy kwartał z rzędu i jest wyższa o 29 proc. niż rok wcześniej. Tylko w II kwartale br. w wymienionych aglomeracjach firmy wprowadziły do sprzedaży ponad 10 tys. lokali (a w całym pierwszym półroczu br. – 21,3 tys. mieszkań). Więcej ofert było tylko w ciągu sześciu miesięcy rekordowego 2007 roku. Wtedy jednak sytuacja na rynku była zupełnie inna – i gospodarcza, i kredytowa. Trwał boom na tanie kredyty hipoteczne, klienci nie wybrzydzali, kupując mieszkania. Dziś, jak twierdzą eksperci, mimo że sprzedaż lokali jest w miarę regularna, to ciągle zbyt mała w stosunku do potrzeb i oczekiwań deweloperów. To może być niebezpieczne dla kupujących lokale.
– Wszyscy uczestnicy rynku zdają sobie sprawę z tego, że oferta nowych mieszkań nie może rosnąć w nieskończoność bez konsekwencji dla płynności finansowej firm – podkreśla Kazimierz Kirejczyk, szef Reasa.
Zwraca uwagę, że nadal przedpłaty wnoszone przez klientów są dla większości deweloperów podstawowym źródłem finansowania budowy. Tymczasem coraz więcej mieszkań w ofercie, przy zbliżonej liczbie sprzedawanych lokali, oznacza coraz wolniejsze tempo wyprzedaży
– Jeśli dodać do tego stabilizację warunków udzielanych kredytów hipotecznych i zahamowanie wzrostu wynagrodzeń realnych spowodowane inflacją, to obawy o kondycję finansową części firm deweloperskich zaczynają mieć poważne podstawy – przestrzega Kazimierz Kirejczyk.