Zakończony dzisiaj salon samochodowy w Tokio zdominowało jedno pytanie: kiedy japońskie koncerny motoryzacyjne wycofają się z produkcji aut w kraju. Jen, którego inwestorzy postrzegają jako walutę równie bezpieczną jak frank szwajcarski, umocnił się w sierpniu o 30 proc. i pozostaje na tym poziomie.
W październiku eksport samochodów wzrósł o 18 proc., do 472 tys. sztuk o wartości 10,8 mld dol., ale przy mizernym zysku. Jak przyznał prezes Nissana Carlos Ghosn, z powodu mocnego jena nikt nie jest wstanie zarobić na eksporcie małych aut z Japonii.
Nissan produkuje w Japonii ok.30 proc. aut, podobny odsetek Honda. Nawet prezes Toyoty Akio Toyoda, który zapewnia, że nie opuści Japonii i będzie wspierał lokalne społeczności, utrzymując produkcję na poziomie co najmniej3 mln aut, stwierdził, że produkcja nowych, właśnie przygotowywanych modeli będzie lokowana w innych krajach.
Na nowej strategii skorzystają nie tylko rynki wschodzące, takie jak Indie lub Chiny, ale także Europa. Na początku 2013 r. ruszy w W. Brytanii produkcja nowego kompaktowego hatchbacka, następcy aurisa. Turecka fabryka będzie produkować sedana i kombi. Toyota na modernizację obu zakładów wyda265 mln euro.
Wzrost wartości jena nastąpił w bardzo trudnym momencie dla wszystkich japońskich koncernów samochodowych. Trzęsienie ziemi i tsunami, które zniszczyły północ kraju, doprowadziły do zamknięcia fabryk części samochodowych, a z braku dostaw stanęły zakłady finalne. Sama Toyota nie wyprodukowała z tego powodu220 tys. aut w marcu i 150 tys. w kolejnych miesiącach. Na dobitkę jesienią powódź w Tajlandii, choć nie zatopiła fabryk, to zmusiła do zawieszenia produkcji. Toyota ostrożnie ocenia straty nakolejne150 tys. aut, ale zaznacza, że ta liczba może być większa.