W środę rząd francuski zdecydował się na pomoc dla aut ekologicznych. Zapowiedział jednocześnie, że będzie monitorował import aut z Korei. Z tym krajem Unia Europejska podpisała umowę o wolnym handlu, także samochodami, w najgorszym dla branży momencie. Te dwa posunięcia spełnią jednak swoją rolę wyłącznie jako zabieg public relations. Nie ma mowy, aby były w stanie powstrzymać to, co w Europie jest bardzo niepopularne – zamykanie fabryk rozbudowywanych w latach motoryzacyjnej prosperity. Producenci, zwłaszcza włoscy i francuscy, podatni na naciski polityczne nie byli w stanie wymóc na swoich pracownikach pracy z taką wydajnością, jak udało się to Niemcom, którzy teraz mają znacznie mniejsze kłopoty. Krótki tydzień pracy we Francji, wysoka absencja w fabrykach na południu Włoch spowodowały poważne kłopoty Fiata, PSA Citroen Peugeot oraz Renaulta. Na krótko finansom europejskich koncernów pomogła delokalizacja – przeniesienie części produkcji na wschód Europy, gdzie pracownicy chętnie się uczyli, sumiennie pracowali, nie stawiali niebotycznych wymagań, a fabryki były nowoczesne i wydajne – bo były nowe. Sergio Marchionne, szef Fiata, przyznaje teraz, że nigdy nie przyszedł mu do głowy tak dramatyczny rozwój sytuacji. Tyle że Marchionne ma tę komfortową sytuację, że we właściwym momencie kupił Chryslera i umocnił się na rynku amerykańskim, gdzie polityka wobec motoryzacji jest znacznie bardziej konsekwentna. Ma także od Chryslera środki, które pomogą przetrwać Fiatowi.
Dzisiejsza motoryzacja w Europie wykorzystuje moce w około 60 proc., a rentowność zaczyna się, gdy fabryki pracują przynajmniej na 75 proc. obrotach. Tymczasem na 100 fabryk, jakie są w Europie, tylko Fiat i Opel zamkną po jednej.
Teraz, kiedy wiadomo, że europejski kryzys finansowy przełożył się na całą gospodarkę motoryzacja, którą rządy ratowały na potęgę w 2009 roku, zapewne stanie się pierwszą poważną ofiarą. W tym roku w Europie będzie wyprodukowanych o 3 mln aut mniej niż w ostatnim przedkryzysowym roku 2007. Niestety, dramatyczne decyzje są niezbędne.
Przy tym takie kraje, jak Polska, Słowacja i Czechy mają szanse nie tylko na przetrwanie swojej motoryzacji, ale wręcz jej rozwój. Jatka w mocach produkcyjnych będzie z pewnością odbywała się na Zachodzie, decyzje będą zapewne coraz mniej polityczne. Dobrze by jednak było, żeby polski rząd zastanowił się, co może zrobić dla polskiej motoryzacji, żeby z pewnością wykorzystała stojącą przed nią szansę.