Lśniące witryny butików luksusowych marek wciąż rzucają się w oczy w Paryżu, Londynie czy Mediolanie, ale niekoniecznie w polskich miastach. Warszawski Nowy Świat jest kojarzony zdecydowanie bardziej z gastronomią niż miejscem robienia zakupów. Nie dość, że niewiele marek z górnej półki zdecydowało się otworzyć tam sklepy, to w dodatku ich liczba spada – zniknął choćby salon marki Bally.
Sklepy czy gastronomia
– Liczba punktów gastronomicznych nie jest dla profilu ulicy zagrożeniem. Główne zadanie to zrobienie z nich miejsc, w których ludzie będą chcieli spędzać czas – mówi Magdalena Frątczak, dyrektor działu powierzchni handlowych CBRE.
31 marek weszło na polski rynek w 2013 r. Rok wcześniej było ich 30, a w 2011 r. – 24. Coraz częściej szukają lokali przy znanych ulicach
Na razie nie wygląda to jednak zachęcająco – godziny otwarcia, zwłaszcza punktów handlowych, nie odpowiadają realiom życia. Są one zamykane, zanim pojawi się w tych miejscach wieczorna fala odwiedzających. Dlatego według CBRE jednym ze sposobów na podniesienie atrakcyjności polskich ulic handlowych jest właśnie wydłużenie czasu pracy sklepów.
– Zainteresowanie polskim rynkiem jest wciąż spore, jesteśmy wysoko w statystykach najatrakcyjniejszych miejsc na otwieranie nowych sklepów – mówi Beata Kokeli, starszy dyrektor z działu powierzchni handlowych CBRE. – Z punktu widzenia najemców dopiero wchodzących na nasz rynek ulice handlowe są bardzo atrakcyjnym kierunkiem. Niestety, brakuje odpowiednich lokali.