Wbrew rządowym zapowiedziom o próbach ograniczenia importu węgla zza wschodniej granicy surowiec ten płynie do naszego kraju coraz szerszym strumieniem. Jak wynika z danych Eurostatu, jego średnia cena spadła w tym roku o 8 proc., do 67,36 euro za tonę, czyli 279,6 zł. Węgiel rosyjski tanieje więc szybciej niż polski, którego średnia cena zbytu w I kwartale wynosiła 288,06 zł za tonę i była o 6,7 proc. niższa niż w tym samym okresie roku ubiegłego (stawka nie uwzględnia dodatkowych opłat, takich jak VAT, akcyza czy koszty transportu).
– Łagodna zima spowodowała spadek zapotrzebowania na węgiel przez drobnych odbiorców o ok. 20 proc. Mimo to sprzedaż rosyjskiego węgla wzrosła, więc straciły tylko polskie kopalnie. To niepokojące zjawisko – zauważa Adam Gorszanów, prezes Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla.
Niższa cena wygrywa
To głównie do drobnych odbiorców, takich jak gospodarstwa domowe, spółdzielnie mieszkaniowe, mniejsze elektrociepłownie czy zakłady przemysłowe, trafia rosyjski węgiel. Gorszanów szacuje, że minionej zimy udział surowca ze Wschodu zużywanego przez tę grupę klientów wzrósł z 30 proc. do 40 proc. Wygląda więc na to, że na niewiele zdadzą się zapowiedzi rządu, iż polskie elektrownie będą spalać tylko polski węgiel, skoro już dziś tacy giganci jak Polska Grupa Energetyczna wcale nie kupują surowca ze Wschodu.
– Rosyjski węgiel nie odbiera co prawda polskim kopalniom głównych klientów, którymi są duże spółki energetyczne. Powoduje jednak, że elektrownie mają dodatkowy argument w negocjacjach z kopalniami, przemawiający za dalszą obniżką cen węgla – zauważa Michał Marczak, szef analityków Domu Maklerskiego mBanku. – Tak więc na pewno polscy producenci węgla pośrednio odczuwają napływ do kraju tańszego surowca.