Przed startem 22 maja z lotniska Charle de Gaulle w Paryżu piloci wprowadzili błędne dane do komputera samolotu B777 cargo. Pomyłkę wykryli, gdy samolot za słabo przyspieszał. Okazało się, że wadliwe były dane dotyczące wagi. Jej zaniżenie powoduje, że komputer dostosowuje siłę ciągu silników i prędkość do podanych mylnych danych, a to może skończyć się katastrofą na ziemi albo poważnym uszkodzeniem maszyny.
Osoba znająca ten przypadek podała, że do systemu komputerowego samolotu odlatującego do Meksyku wprowadzono wielkość znacznie mniejszą od rzeczywistej, różnica wynosiła 100 ton, ponad jedną czwartą wagi przy starcie. Aby naprawić pomyłkę pilot musiał wykasować wcześniejsze dane i otworzyć maksymalnie przepustnicę obu silników, aby nie doszło do kolizji z gruntem.
Air France potwierdziła ten incydent i poinformowała, że załogę odsunięto od pełnienia obowiązków po zgłoszeniu pomyłki i po dotarciu do portu przeznaczenia. „Załoga zrozumiawszy, że samolot za wolno przyspiesza natychmiast zareagowała i włączyła pełną moc. Wtedy samolot wystartował normalnie" — wyjaśnił w majlu rzecznik linii.
Przedstawicielka francuskiego urzędu badania przyczyn katastrof BEA poinformowała, że urząd podjął własne dochodzenie niezależnie od wewnętrznego postępowania w Air France. — Mogę potwierdzić, że wszczęto śledztwo w reakcji na informację przekazaną przez Air France — powiedziała.
Drugi incydent
Drugi raz w maju przewoźnik uziemił jedną z załóg i naraził się na śledztwo BEA, za pierwszym razem B777 w ostatniej chwili uniknął uderzenia w Mont Cameroun, aktywny wulkan i najwyższy szczyt w środkowej Afryce. W obu incydentach załogi ustaliły na czas problem i zareagowały właściwie. BEA uprzedzała wszystkich wcześniej o ryzyku wprowadzania błędnych danych do nowoczesnych systemów w kokpicie.