– W ostatnich miesiącach maleje zainteresowanie lokatami terminowymi, a klienci nie odnawiają zakończonych depozytów. Środki z lokat gromadzone są na kontach oszczędnościowych oraz osobistych, których salda systematycznie rosną. Dzieje się tak ze względu na bardzo niskie oprocentowanie klasycznych produktów oszczędnościowych, a co za tym idzie bardzo niskie, często śladowe odsetki – mówi Łukasz Dąbrowski, dyrektor biura rozwoju bankowości codziennej w BNP Paribas Banku Polska.
Ocenia, że klienci szukają alternatywnych sposobów oszczędzania i są skłonni do podjęcia większego ryzyka inwestycyjnego. – Odnotowujemy dwukrotnie większe zainteresowanie inwestycjami niż na początku tego roku. Rekordy miesięcznej sprzedaży biją m.in. fundusze inwestycyjne czy lokaty strukturyzowane, w przypadku których prowadzony portfel zwiększył się o prawie 40 proc. w porównaniu z okresem sprzed zmian stóp rynkowych – dodaje Dąbrowski.
Obniżki stóp rozpoczęły się w połowie marca i sprowadziły stopę referencyjną do 0,1 proc. z 1,5 proc. poprzednio. Zakładane w maju lokaty gospodarstw domowych były oprocentowane średnio na 0,83 proc. w skali roku. Biorąc pod uwagę podatek od zysków kapitałowych i inflację, daje to około 3 proc. realnej straty.
Także PKO BP przyznaje, że fundusze inwestycyjne cieszą się od kilku tygodni dużym zainteresowaniem. Podobnie jest w Pekao. – Widzimy duże zainteresowanie produktami inwestycyjnymi, w tym funduszami inwestycyjnymi. Nie są i w naszej ocenie nie będą to jednak masowe i bezrefleksyjne transfery. Aby inwestować w fundusze, klienci muszą brać pod uwagę poziom ryzyka – mówi Sławomir Olszewski, dyrektor w Biurze Maklerskim Pekao.
TFI zanotowały niezłe stopy zwrotu w ostatnich tygodniach dzięki odbiciu na rynkach akcji, zarobili też inwestorzy indywidualni, którzy przyczynili się do napędzenia hossy indeksu sWIG80, który od dołka z połowy marca zyskał aż 60 proc. – Spodziewamy się dużych transferów z depozytów oraz rachunków w kierunku produktów inwestycyjnych. Jednak będzie to proces rozłożony w czasie i mocno zależny od rozwoju sytuacji na rynkach finansowych, zarówno długu, jak i akcji – zaznacza Olszewski.
Skala transferu pieniędzy z depozytów do TFI czy wprost na GPW za sprawą inwestorów indywidualnych będzie zależeć zatem od tego, jakie wyniki będą osiągać fundusze i co dziać się będzie z głównymi indeksami (inwestorzy indywidualni wchodzą na rynek po tym, jak zobaczą duże zwyżki). Kluczowy będzie też ich apetyt na ryzyko oraz to, co będzie się działo na rynku mieszkaniowym.