Jeden z warszawskich maklerów zauważył, że duzi zagraniczni inwestorzy przesuwają pieniądze z inwestycji surowcowych w akcje spółek finansowych. Widać to m.in. po bardzo silnej wyprzedaży na giełdzie w Moskwie, gdzie dominują koncerny naftowe, i zwyżkach cen akcji instytucji finansowych. W Warszawie WIG20 i WIG zyskały dzięki bankom 0,4 proc., przy dużych jak na lato obrotach, które przekroczyły 1,3 mld zł. Powód? Lepsze od oczekiwań wyniki Citigroup.
Wprawdzie amerykański gigant finansowy stracił w II kwartale 2,5 mld dol. netto i musiał odpisać 7 mld dol. z tytułu strat na rynku obligacji, ale były to wyniki lepsze od oczekiwań. Dzień wcześniej podobną niespodziankę zafundował inwestorom JP Morgan. Prezes Deutsche Banku Joseph Ackerman stwierdził w wywiadzie prasowym, że obecnie jesteśmy świadkami początku końca kryzysu finansowego.
Na GPW drożały akcje większości banków. Wśród największych pokaźne zwyżki zanotowały Pekao (4,1 proc.), Getin (3 proc.) oraz BRE (2,7 proc.). Dość słabo poradził sobie BZ WBK, którego akcje staniały o 0,8 proc. Powody mogą być dwa. UniCredit znacząco obniżył wycenę akcji banku, z 220 zł do 150 zł. Identyczną wycenę podał w piątek UBS Warburg. W piątek za papier BZ WBK trzeba było płacić 142,2 zł. Poza tym agencja Fitch obniżyła perspektywę ratingu banku do negatywnej.
Do grona tracących wszedł również w piątek KGHM (analiza poniżej), którego akcje staniały aż o ponad 4 proc. Jest to również efekt wspomnianej tendencji odwrotu od wszystkiego, co związane z surowcami. Zresztą nie tylko o surowce chodzi, ale także o szeroko pojętą energię. Bardzo mocne spadki zanotowały również czeski producent prądu CEZ (-3,2 proc.) oraz koncern wydobywczy New World Resources (-6,6 proc.).
W Moskwie indeks RTS stracił aż 4 proc. Kurs Rosnieftu spadł o 8 proc., a Łukoilu o 6,8 proc.