Krajobraz po planie Paulsona

Trzęsienie ziemi dotyczy nie tylko rynków finansowych. Śledząc dyskusję, jaka się toczy w USA, można odnieść wrażenie, że dotyka ono w równym stopniu amerykańskiego systemu prawnego, i to u samych jego podstaw – pisze Cezary Wiśniewski

Publikacja: 06.10.2008 04:10

Autor to wspólnik zarządzający biura Linklaters w Warszawie, wykładowca na Uniwersytecie Warszawskim

Autor to wspólnik zarządzający biura Linklaters w Warszawie, wykładowca na Uniwersytecie Warszawskim, arbiter w Sądzie Arbitrażowym w Warszawie przy Krajowej Izbie Gospodarczej, członek Rady Arbitrażowej w Sądzie Arbitrażowym w Warszawie przy Krajowej Izbie Gospodarczej oraz doradca prawny ambasadora Republiki Federalnej Niemiec

Foto: Rzeczpospolita

Red

Nic nie będzie takie samo w świecie finansów – to powszechne dziś przekonanie nie tylko na Wall Street. Nic nie może być takie samo po przyjęciu planu Paulsona. Zbyt wiele reguł zostało złamanych. Zbyt wielka będzie skala ingerencji państwa w gospodarkę. Tradycyjnie wyznaczone granice pomiędzy tym co prywatne a tym co publiczne będą musiały być zdefiniowane na nowo.

Trzęsienie ziemi dotyczy jednak nie tylko rynków finansowych. Śledząc dyskusję, jaka się toczy w USA, można odnieść wrażenie, że dotyka ono w równym stopniu amerykańskiego systemu prawnego, i to u samych jego podstaw. Nawet jeżeli tytuły pewnych komentarzy, obwieszczających śmierć amerykańskiej konstytucji, czasem tylko łagodzone znakiem zapytania, uznać trzeba za przesadzone lub co najmniej przedwczesne, to nie zmienia to faktu, że temperatura dyskusji, która toczyła się w Kongresie i poza nim wokół planu Paulsona, jest w pełni uzasadniona.

Zasadnicze pytanie brzmi bowiem: czy plan Paulsona jest zgodny z konstytucją? Nadspodziewanie wiele autorytetów odpowiada na to pytanie „nie”. Główna wątpliwość dotyczy zakresu niekontrolowanej lub słabo kontrolowanej władzy, jaką uzyskać ma sekretarz skarbu w zakresie dysponowania ogromną kwotą 700 mld dol. przeznaczona na ratowanie amerykańskiego systemu finansowego. To on ma decydować, jakie działania należy podjąć, jakie aktywa będą nabywane z powierzonych mu funduszy. W amerykańskiej doktrynie prawnej ugruntowany jest tymczasem pogląd, że przekazanie części imperium państwowego musi się wiązać z wyznaczeniem ścisłych granic, w których może ono być wykorzystywane, i stworzeniem mechanizmów odpowiedniego nadzoru. Publicyści sprowadzają zaś filozofię planu Paulsona do prostej zasady „masz tu worek pieniędzy i zrób coś z tym kryzysem”.

[srodtytul]Wszystkie środki dozwolone?[/srodtytul]

No właśnie: z kryzysem. Czy w sytuacji, w której jesteśmy o krok od przełożenia się i załamania amerykańskiego systemu finansowego na załamanie całej gospodarki, warto się zastanawiać nad zasadami. W tym względzie wytoczona została najcięższa artyleria. Uzasadnienie stosowania nadzwyczajnych regulacji prawnych w obliczu nadzwyczajnych okoliczności nasuwa bowiem wielu komentatorom skojarzenia z doktryną prawniczą Carla Schmitta, osławionego filozofa prawa, którego doktryna stanowiła intelektualne zaplecze systemu prawnego III Rzeszy. Rzecz jasna mówimy o ustanowieniu „dyktatury” jedynie ekonomicznej i tylko na okres przejściowy, ale jednak problem pozostaje. Niektórzy zauważają dodatkowo sarkastycznie, że według Schmitta o wystąpieniu szczególnych okoliczności uzasadniających zastosowanie nadzwyczajnych środków decydować miał suweren, a w przypadku obecnego kryzysu w roli suwerena występują Ben Bernanke i Henry Paulson.

[wyimek]Zasadnicze pytanie brzmi: czy plan Paulsona jest zgodny z konstytucją? Nadspodziewanie wiele autorytetów odpowiada na to pytanie „nie”[/wyimek]

Historia dostarcza precedensu, który podsyca wątpliwości. Otóż w okresie wielkiego kryzysu w czerwcu 1933 r. Kongres uchwalił National Industrial Recovery Act jako element Rooseveltowskiego New Deal. W maju 1935 r. amerykański Sąd Najwyższy orzekł jednomyślnie niekonstytucyjność tego aktu, zarzucając mu blankietową delegację władztwa państwowego i stwierdzając wyraźnie, że nadzwyczajne warunki nie kreują ani nie poszerzają zakresu władzy, który jest wyznaczony konstytucją. Tyle że orzeczenie Sądu Najwyższego zapadło po dwóch latach po uchwaleniu NIRA i do tego czasu spełnił on zasadniczo wiele swoich funkcji. Czyżby historia miała się powtórzyć?

[srodtytul]Granice interwencji[/srodtytul]

Wątpliwości konstytucjonalistów nie są jedynymi, a w dłuższej perspektywie być może nawet nie najważniejszymi z tych, które dotyczą legislacyjnych konsekwencji kryzysu finansowego i planu Paulsona. Nie można mieć bowiem wątpliwości, że obecny kryzys istotnie zwiększy skalę ingerencji państwa w działanie instytucji finansowych.

Nasuwa się tu nieodległa analogia z konsekwencjami, jakie miała dla systemu prawnego upadłość Enronu, a zwłaszcza słynny Sarbanes-Oxley Act, nakładający nowe obowiązki i ograniczenia związane ze sprawozdawczością finansową i audytem. Jedną z jego konsekwencji była konieczność rozdzielenia świadczenia usług prawniczych i audytorskich. W obliczu nowych regulacji, które czekają nas obecnie, powołany akt można uznać co najwyżej za rozgrzewkę, a przecież duża część ekonomistów uważa zmiany legislacyjne spowodowane aferą Enronu „za destrukcyjną nadreakcję”.

Prof. Ken Rogoff z Harvardu, były główny ekonomista Międzynarodowego Funduszu Walutowego, uważa, że największym niebezpieczeństwem obecnej sytuacji jest to, że otrzymamy Sarbanes-Oxley do kwadratu w stosunku do instytucji finansowych. A to w dłuższym terminie będzie miało fatalne skutki dla tego sektora i całej gospodarki. Problem polega na tym, że w obecnej atmosferze panującej w USA, gdzie mamy do czynienia z nienotowaną falą populizmu, trudno znaleźć polityka, który otwarcie poprze poglądy ekonomistów, iż wolny rynek sam w dłuższym terminie znajdzie drogę wyjścia z kryzysu. Jeśli zaś taki by się znalazł, to w najlepszym dla niego razie usłyszałby słynną odpowiedź J. M. Keynesa: „w dłuższym terminie wszyscy będziemy martwi”.

Kierunek zmian legislacyjnych wydaje się w każdym razie przesądzony. Badania opinii publicznej wskazują, że 84 proc. respondentów w USA obwinia szefów instytucji finansowych o obecny kryzys. Nawet jeżeli poglądy te są nadmiernym uproszczeniem, to nikt nie odważy się podjąć polemiki. Fakt, że żądza ogromnych i szybkich zysków skłaniała amerykańskie instytucje finansowe, a zwłaszcza banki inwestycyjne, do podejmowania nadmiernego ryzyka. Ryzyka dla wszystkich oprócz osób zarządzających daną instytucją. Jeżeli bowiem ich przedsięwzięcia przynosiły zyski, a przez wiele lat tak było, to kasowali ogromne bonusy roczne. Jeżeli nie, to odchodzili z gigantycznymi odprawami, gwarantowanymi przez klauzule umowne, tzw. golden parachutes.

[srodtytul]Jakie konsekwencjedla prezesów[/srodtytul]

Amerykańska prasa ekonomiczna pełna jest historii z życia przedwcześnie emerytowanych, lecz żyjących w wielkim dostatku szefów upadłych instytucji finansowych. Historii, od których burzy się krew amerykańskiemu podatnikowi, który ma zapłacić średnio 2,3 tys. dol. na ratowanie kolejnych gigantów finansowych i siłą rzeczy – ich szefów.

W tym kontekście szczególną podejrzliwość budzą działania Henry Paulsona, byłego CEO Goldman Sachs, najpotężniejszego banku inwestycyjnego z Wall Street. Dlatego też jednym z najmocniej dyskutowanych elementów planu Paulsona było nałożenie ograniczeń na wysokość odpraw, do których byliby uprawnieni szefowie instytucji, które miałyby skorzystać z dobrodziejstwa tego planu.

[wyimek]Obecny kryzys istotnie zwiększy skalę ingerencji państwa w działanie instytucji finansowych. Nasuwa się tu nieodległa analogia z konsekwencjami, jakie miała dla systemu prawnego upadłość Enronu[/wyimek]

Na tym jednak zapewne się nie skończy. Nie pozostawiają co do tego złudzeń wypowiedzi obu kandydatów na prezydenta, przy czym o ile demokrata Obama od początku swojej kampanii akcentował konieczność zapobiegania pogłębianiu się różnić w poziomie dochodów pomiędzy najbogatszą i najbiedniejszą częścią społeczeństwa amerykańskiego, o tyle John McCain znany był od dawna jako zwolennik konsekwentnej deregulacji sektora finansowego. Obecnie obiecuje on skończyć z „siatką kumpli” z Wall Street, a od razu deklaruje się jako zwolennik wprowadzenia ograniczenia rocznego wynagrodzenia szefów instytucji finansowych, które skorzystają z planu Paulsona do wysokości honorarium pobieranego przez prezydenta USA (ok. 400 tys. dol.). Na sześć tygodni przed wyborami zajęcie innego stanowiska byłoby politycznym samobójstwem.

Pomijając zasadniczą różnicę w kwocie, rzecz jasna, czy nie nasuwa się nieodparcie analogia z polską ustawą kominową? Tyle że w naszych warunkach była ona od samego początku przedmiotem zmasowanej krytyki jako naruszająca zasady wolnego rynku, swobody prowadzenia działalności gospodarczej i równego traktowania podmiotów przez prawo, a w USA proponowane rozwiązania spotykają się z powszechnym i prawie jednomyślnym poparciem. Ot, historyczny paradoks.

Los chłopców z Wall Street wydaje się więc przesądzony, a wraz z tym los nowego sposobu regulowania instytucji finansowych. Można jeszcze liczyć na to, że jeżeli plan Paulsona przyniesie szybką i znaczącą poprawę sytuacji na rynkach finansowych, skala ingerencji władzy państwowej w działalność sektora finansowego i zakres jego regulacji przez prawo publiczne nie będą radykalne, lecz i tak są nieuniknione.

Standardy stosowane przez amerykańskie instytucje finansowe wywierają przemożny wpływ na cały światowy system. Dzieje się tak zarówno ze względu na udział instytucji amerykańskich w tym systemie, jak i ich szerokie powiązania kapitałowe i umowne z instytucjami finansowymi na całym świecie. Można więc założyć, że nowa rzeczywistość stanie się udziałem całego świata. Nic nie będzie już takie samo, nie tylko na Wall Street.

Nic nie będzie takie samo w świecie finansów – to powszechne dziś przekonanie nie tylko na Wall Street. Nic nie może być takie samo po przyjęciu planu Paulsona. Zbyt wiele reguł zostało złamanych. Zbyt wielka będzie skala ingerencji państwa w gospodarkę. Tradycyjnie wyznaczone granice pomiędzy tym co prywatne a tym co publiczne będą musiały być zdefiniowane na nowo.

Trzęsienie ziemi dotyczy jednak nie tylko rynków finansowych. Śledząc dyskusję, jaka się toczy w USA, można odnieść wrażenie, że dotyka ono w równym stopniu amerykańskiego systemu prawnego, i to u samych jego podstaw. Nawet jeżeli tytuły pewnych komentarzy, obwieszczających śmierć amerykańskiej konstytucji, czasem tylko łagodzone znakiem zapytania, uznać trzeba za przesadzone lub co najmniej przedwczesne, to nie zmienia to faktu, że temperatura dyskusji, która toczyła się w Kongresie i poza nim wokół planu Paulsona, jest w pełni uzasadniona.

Pozostało 89% artykułu
Banki
Prezes NBP Adam Glapiński: Sektor bankowy słabo pełni swoją podstawową funkcję
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Banki
EBC znów obciął stopę depozytową. Czwarty raz w 2024 roku
Banki
Niespodziewany ruch banku centralnego Szwajcarii ws. stóp procentowych
Banki
Szwajcarski bank centralny tnie stopy mocniej niż się spodziewano
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Banki
Ludwik Kotecki, RPP: Adam Glapiński złamał naszą dżentelmeńską umowę