Wygląda na to, że wprowadzone w zeszłym roku w Bazylei zmiany dotyczące kapitału przeznaczonego na rezerwy obowiązkowe są dla Rezerwy Federalnej niewystarczające. Amerykański bank centralny ku zaskoczeniu rynku może wymusić wkrótce zaostrzenie wymogów dotyczących rezerw kapitałowych.
W przemówieniu na Peterson Institute for International Economics, Daniel Tarullo, jeden z gubernatorów Rezerwy Federalnej zasugerował, że instytucje finansowe mogą zostać zmuszone do podniesienia rezerw nawet do 14 proc. Gubernator zaproponował zakres pomiędzy 8 a 14 proc. w zależności od ryzyka jakie instytucja podejmuje w swojej działalności. Tak surowych rozwiązań nie spodziewali się ekonomiści z Wall Street.
W zeszłym roku w szefowie banków centralnych przyjęli w Bazylei projekt nowych regulacji, które wprowadziły wymóg posiadania przez banki obowiązkowe rezerwy na poziomie 7 proc. udzielonych pożyczek i zainwestowanych kapitałów. Banki muszą stopniowo zwiększać swoje rezerwy aby ustalone 7 proc. osiągnąć do roku 2019. Wcześniej banki były zmuszone wyasygnować na ten cel środki wartości 2 proc. kapitału akcyjnego w stosunku do aktywów ważonych ryzykiem, więc wzrost był dość drastyczny. W zamyśle regulatorów, owe rezerwy mają stanowić zabezpieczenie przed ryzykiem, które może prowadzić do utraty płynności przez bank. Wszystko wskazuje jednak na to, że amerykańskiemu bankowi centralnemu takie regulacje nie wystarczają,
Propozycja Fedu w przypadku najbardziej ryzykownych instytucji finansowych podnosiłaby ich kapitał obowiązkowy o 100 proc. w stosunku do aktualnych bazylejskich ustaleń. Mniej obarczone ryzykiem banki musiałby zwiększyć aktualne wymogi o 20 proc., a więc do poziomu 8,4 proc. udzielonych pożyczek i zainwestowanych kapitałów.
Pomysł amerykańskiego Banku Centralnego nie wzbudził entuzjazmu europejskich regulatorów rynku. Michel Barnier, członek Komisji Europejskiej ds. rynku wewnętrznego i usług stwierdził, że na chwilę obecną nie widzi potrzeby wychodzenia ponad ustalenia bazylejskie.