We wtorek Komisja Nadzoru Finansowego uchwaliła rekomendację T, która ustala m.in. maksymalną relację kwoty spłacanych rat kredytowych do dochodu netto. Ci, którzy zarabiają poniżej średniej krajowej, po zapłaceniu rat będą musieli mieć na koncie przynajmniej połowę miesięcznych dochodów. A bogatszym wystarczy, gdy zostanie im przynajmniej 35 proc. zarobków.
Marta Chmielewska-Racławska z KNF twierdzi, że banki w zdecydowanej większości rekomendację T już stosują i nawet się tym specjalnie nie chwalą.
Bankowcy wskazują, że nowe zalecenia nadzoru na pewno ograniczą akcję kredytową całego sektora. Jednak nie każdy bank tak samo je odczuje, co oznacza, że wpływ na wynik konkretnego banku może być różny.
Zdaniem finansistów w przypadku niektórych banków rekomendacja T może ograniczyć przychody o 15 – 20 proc. Najbardziej mogą to odczuć te banki, które koncentrują się na kredytach konsumenckich (np. Santander, Euro Bank, Getin) lub sprzedają dużo kredytów hipotecznych (np. Millennium, BPH, Deutsche Bank PBC).
Banki od dawna wiedziały, że KNF szykuje nową rekomendację, i miały czas na przygotowanie się do niej oraz sprawdzenie, w jaki sposób wpłynie na ich biznes. Bankowcy nie chcą się dzielić tą wiedzą, a szczególnie konkretnymi prognozami.