W reakcji na straty banki zaostrzyły kryteria przyznawania kredytów. Może się to odbić na gospodarkach Zachodu, a zatem także na polskich eksporterach. Na razie nikt nie przewiduje recesji w strefie euro, ale równocześnie nie można wykluczyć żadnego scenariusza.

Obawy o wzrost gospodarczy są też głównym powodem spadków na giełdach. – Inwestorzy przywiązują teraz mniejszą wagę do informacji o stratach banków, a większą do konsekwencji tych strat. Czyli do wyników gospodarek – uważa Jacek Wiśniewski, główny ekonomista Raiffeisen Banku.

Na jeszcze inne zagrożenia wskazuje prof. Leszek Pawłowicz z Gdańskiej Akademii Bankowej. – W dłuższym terminie najgorszą konsekwencją jest utrata reputacji przez uczestników rynku: kredytobiorców, banki, agencje ratingowe, które nie wydawały odpowiednich ratingów dla zagrożonych papierów.

Jego zdaniem niebezpieczne są również działania banków centralnych, które pompują setki miliardów dolarów w rynek międzybankowy po niskiej cenie. W ten sposób obniżają rynkowe stopy procentowe. – Zasilanie rynku jest potrzebne, ale cena pieniądza musi odzwierciedlać ryzyko. Wzrost oprocentowania na rynku międzybankowym w zeszłym roku odzwierciedlał istniejące ryzyko. Jeżeli teraz jest inaczej, może się to skończyć inflacją – mówi Pawłowicz.