Projekt ustawy powołującej do życia państwową kompanię „Russka płatieżna karta” (Rosyjska Karta Płatnicza) przygotowało ministerstwo finansów i bank centralny. W ciągu miesiąca ma trafić pod obrady rządu, a potem do zatwierdzenia w parlamencie.
Urzędnicy argumentują, że narodowa karta uwolni rosyjski rynku od zależności od firm zagranicznych, które zgarniają dziś większość zysków z obrotu kartami płatniczymi. Jak podał „Kommersant” w największym banku Europy Środkowo-Wschodniej - Sbierbanku wydano w tym roku 35,4 mln kart (stan na pierwszego września). Z tego tylko 10 proc. stanowiły karty rodzime należące do Połączonego Rosyjskiego Systemu Płatniczego (PRSP). 90 proc. to Visa i Mastercad.
Te dwie firmy zdominowały obrót bezgotówkowy w Rosji. Dziś należy do nich 85 proc. rynku. Reszta to ok. 20 małych rodzimych systemów kart, z których największe to PRSP (3 proc. rynku) i Zołotaja korona (5 proc.). A jest o co walczyć. Według danych Banku Rosji na początek roku w kraju było używanych 119 mln kart, którymi w 2008 r. dokonano operacji na 8,8 bln rubli (293 mld dol. licząc 30 rubli/dol.).
Zdaniem ministerstwa finansów kwoty te mogłyby trafiać do budżetu państwa, co jest szczególnie istotne w czasie, gdzie zionie w nim wielka na ponad 90 mld dol. deficytowa dziura. Jednak specjaliści podnoszą, że wprowadzenie rodzimej silnej karty, na którą Rosjanie zamieniliby karty zachodnie, wymaga wielkich nakładów.
W projekcie ustawy o kosztach i sposobach finansowania nie ma ani zdania. Już w 1993 r, gdy rosyjski rząd po raz pierwszy wystąpił z pomysłem rodzimego systemu kart, koszty wprowadzenia szacowano na 5 mln dol. Teraz kwota ta wzrosła kilkakrotnie.