Obligacje te tradycyjnie są uznawane za bezpieczne aktywa, a ich rentowność spada, gdy zaostrza się kryzys w strefie euro. Powody do niepokoju inwestorom daje Hiszpania, w której rentowność dziesięciolatek wczoraj wciąż były zbliżona do 6,5 proc. Napięcie podgrzewały m.in. pogłoski o tym, że hiszpańskie banki potrzebują 100 mld euro wsparcia.
Akcje Bankii, pożyczkodawcy, który poprosił niedawno państwo o 19 mld euro pomocy, traciły na giełdzie w Madrycie nawet 12 proc. Nowe szacunki mówią, że ten bank jest zaangażowany w toksyczne aktywa warte 40 mld euro, a nie 32 mld euro. Rząd wciąż pracuje nad planem pomocy dla niego, a przecieki mówią, że kiepsko mu to idzie. Początkowo planował, że wspomoże Bankię państwowymi obligacjami, teraz jednak wycofuje się z tych planów.
Według danych hiszpańskiego Ministerstwa Gospodarki w portfelu kredytowym banków znajdują się pożyczki związane z rynkiem nieruchomości oraz inne problematyczne aktywa warte łącznie 184 mld euro. Analitycy Nomury szacują, że gdyby hiszpańskie banki poniosły na tych pożyczkach podobne straty jak irlandzkie, musiałyby zwiększyć rezerwy na złe długi nawet o 76,5 mld euro. Rząd nakazał im ostatnio je podwyższyć o jedynie 30 mld euro i to już sprawia problemy sektorowi.
W kiepskim stanie jest również hiszpańska gospodarka. Sprzedaż detaliczna spadła w kwietniu aż o 11,3 proc., a Bank Hiszpanii szacuje, że II?kw. skończy się spadkiem PKB.