Reklama
Rozwiń
Reklama

Janusz Reiter: Okno w relacjach z Niemcami jest jeszcze otwarte

Ukraina to już nie jest biedny kuzyn, któremu wspaniałomyślnie trzeba pomóc. To jest dzisiaj realna siła. Kiedy wojna się zakończy, ten kraj będzie odgrywał w Europie ważną rolę. Jeśli my nie wciągniemy go w naszą grę polityczną, Ukraińcy będą jeździli przez Polskę do Berlina. A my zostaniemy znowu z poczuciem krzywdy – mówi Janusz Reiter, polski dyplomata, były ambasador w USA i Niemczech.

Publikacja: 24.09.2025 04:46

Janusz Reiter, polski dyplomata, były ambasador w USA i Niemczech.

Janusz Reiter, polski dyplomata, były ambasador w USA i Niemczech.

Foto: PAP/Jakub Kamiński

Prezydent Karol Nawrocki jest niezwykle aktywny na polu polityki zagranicznej. Przed kilkoma dniami był w Berlinie i Paryżu. Wśród tematów niemieckich rozmów były m.in.: współpraca w sferze bezpieczeństwa, sprawy związane z Unią Europejską, relacje transatlantyckie, dwustronne, a także kwestie dotyczące zadośćuczynienia za zbrodnie z czasów II wojny światowej, czyli reparacje. Jak ocenia pan tę agendę spraw?

Jeśli naprawdę chcemy coś osiągnąć, a nie tylko mieć rację, powinniśmy wykreślić słowo „reparacje” i zastąpić je pojęciem „odpowiedzialność”. W żądaniu reparacji będziemy osamotnieni. Oczywiście będą tacy, którzy powiedzą, że mamy rację, ale ja uważam, że w polityce liczy się przede wszystkim efekt, a nie zapał. Historia jest w tym wszystkim ważna. Niemieckie poczucie odpowiedzialności za bezpieczeństwo, za terytorialną integralność Polski powinno wynikać właśnie z historii, ale być skierowane w przyszłość. Bo ta integralność jest dzisiaj zagrożona, co uświadomiły wszystkim niedawne ataki rosyjskich dronów na Polskę. W Niemczech obowiązuje zasada, sformułowana przez Angelę Merkel, że bezpieczeństwo Izraela jest częścią niemieckiej racji stanu. Oczywiście, nasza sytuacja jest inna niż Izraela, chociażby przez wspólne członkostwo w NATO, ale mimo to uważam, że jakaś porównywalna deklaracja mogłaby być skierowana do Polski. A za nią powinno pójść też realne wsparcie bezpieczeństwa Polski, co leży też przecież w interesie Niemiec.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Marek A. Cichocki: Relacje Polska-Niemcy. Magiczne słowa pojednanie i wspólnota interesów

Czyli lepiej nie startować od kwestii kontrowersyjnych, dzielących?

To nie jest kwestia kolejności, lecz politycznej racjonalności. Sprawa odszkodowań angażuje ogromną energię w walkę, która nie ma szans powodzenia, zamiast skierować ją na sprawy ważne dla Polski, szczególnie w sytuacji zagrożenia zewnętrznego. Sprawę reparacji zamknęli Amerykanie wraz z Francuzami i Brytyjczykami już krótko po zakończeniu II wojny światowej. Amerykanie doszli do wniosku, że zamiast wyciskać z Niemiec reparacje, trzeba dać im szansę stania się demokratycznym państwem, zakorzenionym w strukturach świata zachodniego i niezagrażającym sąsiadom. To była dalekowzroczna decyzja. I nikt jej nie uchyli 70 lat później dlatego, że my postanowiliśmy otworzyć na nowo rachunki krzywd. Sprawa reparacji została zamknięta, ale pozostała sprawa zadośćuczynienia dla osób pokrzywdzonych przez Trzecią Rzeszę. O tym należałoby rozmawiać z Republiką Federalną – i to pilnie, bo czas nie pracuje dla tych ludzi. Oczywiście, w porównaniu z tymi bilionami, które „krążą” w przestrzeni medialnej, te pieniądze nie robią wrażenia, ale to mogą być realne pieniądze dla ludzi, którzy ich potrzebują. O II wojnie światowej trzeba przypominać, ale jako o lekcji na przyszłość. Od Niemców oczekiwałbym, że w duchu historycznej odpowiedzialności zobowiążą się do wsparcia bezpieczeństwa Polski wychodzącego poza uzgodnione zobowiązania sojusznicze.

Czy to może być bieżące wsparcie polskiej obronności?

Siedem lat temu na łamach „Rzeczpospolitej” przedstawiłem wraz z Sigmarem Gabrielem, byłym ministrem spraw zagranicznych Niemiec, pomysł, aby Republika Federalna przeznaczała część swego budżetu wojskowego na wzmocnienie zdolności obronnych Polski i krajów bałtyckich. Uważałem, że leżałoby to w interesie Niemiec, ponieważ Polska broni również ich bezpieczeństwa na swej wschodniej granicy. Od tego czasu pisałem na ten temat wiele razy i rozmawiałem z czołowymi politykami w Niemczech.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Jacek Czaputowicz: W sprawie reparacji Karol Nawrocki chce realizować program Niemiec i „Gazety Wyborczej”

Sprawa stanęła na agendzie stosunków polsko-niemieckich, ale ona wymaga ogromnego wysiłku po obu stronach i oczywiście pewnej zasadniczej zgody w polskiej polityce. Ja uważam, że powinniśmy dążyć do tego, aby wciągnąć Niemcy do współodpowiedzialności za nasze bezpieczeństwo. To byłaby decyzja o charakterze strategicznym. W naszym interesie leży, aby Niemcy w sposób trwały były związane z nami i naszym regionem, także z Ukrainą.

Dopóki polska racja stanu współgra z ukraińską, jest to możliwe.

Tak, to jest dzisiaj możliwe, ponieważ w Niemczech dokonała się głęboka zmiana w polityce wobec Rosji. Również dlatego, że Niemcy odkryli Ukrainę jako ważnego gracza w polityce europejskiej. Ukraina może zająć miejsce, które kiedyś było uważane za zastrzeżone dla Rosji. Jeśli to się stanie, będzie to historyczna zmiana, oczywiście korzystna dla nas. Niemcy powinni też zrozumieć jeszcze jedną korzyść dla siebie wynikającą z zaangażowania się w bezpieczeństwo Polski. Otóż Republika Federalna, zgodnie z oczekiwaniami jej sojuszników, zaczęła przeznaczać ogromne pieniądze na obronę. Te cztery czy pięć procent niemieckiego PKB to są inne pieniądze niż te, które mogą wydawać kraje o mniejszej sile gospodarczej. To znaczy, że Niemcy wyrosną na potęgę wojskową. Wcale nie jest takie pewne, że ich europejscy partnerzy będą tym zachwyceni. To właśnie Polska powinna Niemcom zaoferować pomoc w zbudowaniu europejskiej akceptacji dla ich nowej roli. To byłaby gra polityczna odpowiadająca powadze sytuacji. Nie twierdzę, że to się na pewno uda, ale warto podjąć taką próbę, pamiętając, że to nie jest sprawa do „załatwienia” w jednej rozmowie. To jest operacja na dłuższy czas. Ja dzisiaj nie widzę w Niemczech wielkiej wyobraźni politycznej, ale to się zmienia, a my powinniśmy ich do tego umiejętnie zachęcać. Mam jednocześnie takie wrażenie, że być może to jest ostatni moment na tego typu polityczne plany. Nie wiem, ile historycznej wrażliwości będą miały nowe pokolenia niemieckich polityków. Już nawet nie mówię o tym, co by się stało, gdyby wpływ na niemiecką politykę zagraniczną zyskali nacjonaliści z AfD. Teraz to słynne „window of opportunity” jest jeszcze otwarte i powinniśmy to wykorzystać.

Czytaj więcej

Prof. Stanisław Żerko: Coś mi tu zgrzyta w sprawie reparacji

Dziennik „Süddeutsche Zeitung” skrytykował polskiego prezydenta, między innymi za podsycanie antyniemieckich resentymentów w czasie kampanii wyborczej oraz za to, że zamiast przyjechać do Niemiec i rozmawiać o wspólnym stawieniu czoła Putinowi, wraca do trudnych tematów i przynosi rachunek reparacyjny. Czy to jest na pewno błąd? Czy jednak dzięki temu przypominaniu o winie i o reparacjach możemy coś ugrać jako Polska?

Tu nie chodzi o „ugranie” czegoś. Tu chodzi o nasze bezpieczeństwo w sytuacji, w której mamy realne zagrożenie ze strony Rosji, a system międzynarodowy, w którym znaleźliśmy bezpieczne miejsce po 1989 r., mocno się chwieje. To jeden z punktów zwrotnych w historii Europy. Mamy za sobą ponad 30 lat życia w wyjątkowo dobrym położeniu geopolitycznym. Nie jesteśmy już państwem położonym pomiędzy Rosją a Niemcami. Jesteśmy częścią świata zachodniego wraz z Niemcami. Utrzymanie tego położenia w zmieniających się warunkach wcale nie jest takie proste. Ameryka ogranicza zaangażowanie w Europie i nasze apele czy prośby tego procesu nie zatrzymają. My tu zostaniemy w Europie i musimy to swoje miejsce jak najlepiej ułożyć. Z kim, jeżeli nie przede wszystkim z sąsiadami? Zwrot w polityce amerykańskiej to jest szok. Bez amerykańskiej obecności, bez pomocy Ameryki Europa nie przekształciłaby się tak, jak to się udało po II wojnie światowej. Amerykanie nie tylko bronili Europejczyków, ale także ich „pilnowali”. To się skończyło, w tej drugiej części na pewno. W tej pierwszej miejmy nadzieję, że nie, ale pewności nie ma. Do niedawna Amerykanie byli tzw. jastrzębiami w sprawach rosyjskich, tak jak my. Europa Zachodnia wolała wtedy rolę „gołębia”. Dzisiaj Europa zgodnie przestrzega Waszyngton przed Rosją. Te zmiany trzeba przyjąć do wiadomości.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Dziękowanie Niemcom, że w ogóle chcą z nami rozmawiać, to przeszłość
Reklama
Reklama

Gdyby miał pan zasugerować linię polityczną nowemu prezydentowi, co by pan powiedział? To wciąż pierwsze miesiące jego prezydentury. Jak prowadzić politykę wobec Niemiec? Co podpowiada jeden z najlepszych specjalistów w relacjach polsko-niemieckich, Janusz Reiter, Karolowi Nawrockiemu?

Nie pretenduję do roli czyjegokolwiek doradcy. Jestem „zaangażowanym obserwatorem”. Polsce jest, moim zdaniem, potrzebne przywrócenie zdolności do prowadzenia polityki wobec Niemiec. Trzeba sobie powiedzieć, o co nam właściwie chodzi. Jak sobie wyobrażamy stosunki z Niemcami, jak sobie wyobrażamy Europę. To jest zadanie polityczne i intelektualne, ale ono się nie powiedzie, jeżeli nie będzie społecznego przyzwolenia. Prawdopodobnie środowiska polityczne, które ukształtowały model stosunków polsko-niemieckich po 1989 r., nie odegrają już takiej roli i to nie tylko ze względów pokoleniowych. Nie wyobrażam sobie, żeby można było stworzyć nową wizję stosunków polsko-niemieckich bez udziału środowisk konserwatywnych. One też powinny sobie uświadomić, że jeśli dojdą któregoś dnia do władzy, będą miały niewielkie pole manewru przy zablokowaniu stosunków z Niemcami. Zabieganie o względy Waszyngtonu to nie jest pomysł wystarczający do prowadzenia polityki zagranicznej. Nie miałbym nic przeciwko temu, żeby język dialogu z Niemcami był twardszy, liczy się treść. Gdybyśmy doszli z Niemcami do porozumienia w sprawie ich udziału w rozbudowie polskiego systemu obronnego, można się umówić na pewną asymetrię w sposobie przedstawiania tego. Ci, którzy żądają reparacji, mogą ogłosić swój sukces. Ci, którzy to żądanie odrzucają, też mieliby do tego prawo.

Jakie w tym miejsce Ukrainy?

Nasze stosunki z Ukrainą wymagają nowego impulsu. Czy po to popieraliśmy ten kraj, kiedy wielu uważało go za beznadziejny przypadek, żeby teraz, kiedy on jest w centrum zainteresowania świata, dąsać się na niego? Ukraina to już nie jest biedny kuzyn, któremu wspaniałomyślnie trzeba pomóc. To jest dzisiaj realna siła. Kiedy wojna się zakończy, ten kraj będzie odgrywał w Europie ważną rolę. Jeśli my nie wciągniemy go w naszą grę polityczną, Ukraińcy będą jeździli przez Polskę do Berlina. A my zostaniemy znowu z poczuciem krzywdy. Język pojednania i przyjaźni między narodami pewnie już dzisiaj brzmi zbyt idealistycznie. No to mówmy językiem Realpolitik, ale mówmy, o co nam chodzi i co proponujemy naszym partnerom.

Rozmówca

Janusz Reiter

Przewodniczący Centrum Stosunków Międzynarodowych, polski dyplomata, były ambasador w USA i Niemczech

Prezydent Karol Nawrocki jest niezwykle aktywny na polu polityki zagranicznej. Przed kilkoma dniami był w Berlinie i Paryżu. Wśród tematów niemieckich rozmów były m.in.: współpraca w sferze bezpieczeństwa, sprawy związane z Unią Europejską, relacje transatlantyckie, dwustronne, a także kwestie dotyczące zadośćuczynienia za zbrodnie z czasów II wojny światowej, czyli reparacje. Jak ocenia pan tę agendę spraw?

Jeśli naprawdę chcemy coś osiągnąć, a nie tylko mieć rację, powinniśmy wykreślić słowo „reparacje” i zastąpić je pojęciem „odpowiedzialność”. W żądaniu reparacji będziemy osamotnieni. Oczywiście będą tacy, którzy powiedzą, że mamy rację, ale ja uważam, że w polityce liczy się przede wszystkim efekt, a nie zapał. Historia jest w tym wszystkim ważna. Niemieckie poczucie odpowiedzialności za bezpieczeństwo, za terytorialną integralność Polski powinno wynikać właśnie z historii, ale być skierowane w przyszłość. Bo ta integralność jest dzisiaj zagrożona, co uświadomiły wszystkim niedawne ataki rosyjskich dronów na Polskę. W Niemczech obowiązuje zasada, sformułowana przez Angelę Merkel, że bezpieczeństwo Izraela jest częścią niemieckiej racji stanu. Oczywiście, nasza sytuacja jest inna niż Izraela, chociażby przez wspólne członkostwo w NATO, ale mimo to uważam, że jakaś porównywalna deklaracja mogłaby być skierowana do Polski. A za nią powinno pójść też realne wsparcie bezpieczeństwa Polski, co leży też przecież w interesie Niemiec.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Materiał Promocyjny
Czy polskie banki zbudują wspólne AI? Eksperci widzą potencjał, ale też bariery
Kraj
Rękawice bokserskie z autografem prezydenta Nawrockiego hitem licytacji Marszu Niepodległości
Materiał Płatny
OŚWIADCZENIE
Kraj
Co Norwegowie znaleźli w chińskich autobusach? 18 takich pojazdów wozi warszawiaków
Materiał Promocyjny
Urząd Patentowy teraz bardziej internetowy
Kraj
Sikorski: złożyłem zeznania jako poszkodowany w sprawie użycia Pegasusa
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama