Skok na bank inny niż wszystkie

Jest pierwsza podejrzana o udział w spektakularnym oszustwie, na którym bank stracił 4,5 mln złotych

Publikacja: 16.07.2012 21:17

Skok na bank inny niż wszystkie

Foto: Fotorzepa, Dariusz Majgier DM Dariusz Majgier

W tym skoku nie było bandytów w kominiarkach, którzy terroryzują kasjerów i uciekają z łupem. Ale sprawcy ukradli fortunę. Rok po tym, gdy oszust włożył do bankowej wrzutni pocięty papier, deklarując, że to 1,5 mln euro, śledczy ustalili pierwszą osobę zamieszaną w ten spektakularny skok. To kobieta, która przelała już prawdziwe pieniądze.

Magdalena M. jest podejrzana o to, że w celu osiągnięcia korzyści majątkowej wspólnie z innym mężczyzną oraz nieustalonymi osobami doprowadziła bank do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w kwocie 4 mln 577 tys. zł - mówi „Rz" Dariusz Ślepokura, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Odpowie też za posłużenie się fałszywymi dokumentami.

„Rz" dotarła do szczegółów zuchwałego oszustwa, do jakiego doszło w ubiegłym roku w Warszawie.

Akcja była przygotowana w każdym szczególe. W sierpniu 2011 r. w jednym z banków w Warszawie w centrum handlowym Blue City mężczyzna podający się za biznesmena założył kilka kont: w euro, złotówkach, dolarach, funtach brytyjskich. Pełnomocnikiem do nich ustanowił Magdalenę M.

Fałszywy przedsiębiorca posłużył się fałszywym dowodem osobistym i dokumentami, z których wynikało, że prowadzi biznes i osiąga duże obroty. - Oszust podszył się pod znaną firmę z Poznania, prowadzącą kantor wymiany walut oraz skup i sprzedaż złota – mówi jeden ze śledczych.

Bank uznał, że to wiarygodny klient i zgodził się, by mógł korzystać z tzw. wrzutni, przez którą dokonuje się wpłaty.

Miesiąc później „biznesmen" do wrzutni włożył kopertę, deklarując, że jest w niej 1,5 mln euro. Wpłatę zaksięgowano na koncie.

Sprawcy wykorzystali fakt, że pieniądze od wiarygodnych klientów, a za takiego bank uznał „biznesmena", są przeliczane do kilku dni po zaksięgowaniu.

Po przewalutowaniu wpłaty Magdalena M. przelała pieniądze na konto złotówkowe (pomniejszone o 10 tys. euro, które pozostawiono na koncie). I następnie pieniądze przelała do mennicy jako należność za towar: oszuści kupili za nie kilka kilogramów złotych monet. Ślad po nich zaginął.

Śledczy ustalili, że to Magdalena, 37-latka z Płocka, dokonywała przelewów. Ale na tym jej rola się kończyła. - Była klasycznym „słupem" wynajętym przez oszustów. Podobnie jak i mężczyzna, który podał się za biznesmena, założył konto i wrzucił kopertę - ustalili policjanci i prokuratorzy.

Ile wynajęte przez oszustów osoby wzięły za przysługę? Wiadomo, że Magdalena M. 18 września przelała 10 tys. na konto niejakiej Ewy L. To kolejny „słup" w sprawie.

Fałszywy biznesmen - jak ustalili śledczy - to człowiek powiązany ze środowiskiem przestępczym. Teraz weryfikują jego udział. - Zabezpieczyliśmy dokumenty związane z założeniem kont. Biegły porówna złożone na nich podpisy z próbkami pisma pobranymi od wytypowanego sprawcy, który podał się za biznesmena - mówi Dariusz Ślepokura.

Prawdziwi beneficjanci skoku pozostają bezkarni. I wcale nie jest pewne, czy kiedykolwiek dowiemy się kim są.

Niewątpliwie oszuści doskonale znali obowiązujące w  banku procedury - mówi „Rz" Wojciech Stawski, ekspert ds. zabezpieczeń bankowych. Zwraca uwagę, że także w przypadku mniej finezyjnych oszustw, sprawcy angażują tzw. „słupy", czyli podstawione osoby. -  Są to np. kloszardzi, ludzie z półświatka. Jeśli nawet sprawa wyjdzie na jaw, to bank nie będzie mógł od nich ściągnąć wyłudzonego kredytu.

Na fałszywki i podstawione osoby

Większości bankowych oszustw sprawcy dokonują lub usiłują dokonać, posługując się fałszywymi dokumentami.  Kilka tygodni temu łódzka prokuratura oskarżyła 21 osób o wyłudzenia kredytów na kwotę 8 mln zł. Oszuści zaciągali je, posługując się fikcyjnymi zaświadczeniami o zatrudnieniu i zarobkach, wystawianymi przez różne firmy. Grupą, która działała m.in. w Gdyni, Elblągu i Sopocie, kierowało małżeństwo Krzysztof i Natalia T. Taki sam „patent" stosował Marcin K. z Bydgoszczy, wcześniej trzykrotnie karany za oszustwa. Podrabiał dokumenty poświadczające wysokość zarobków, a jego wspólnik znajdował „słupy", czyli osoby, które składały wnioski o kredyt. K. wpadł, gdy pracownicy jednego z banków odkryli, że firma widniejąca na zaświadczeniu nie istnieje.

W Kaliszu metodą „na słupa" działająca tam grupa wyłudziła ponad milion złotych. Kierujący procederem oszuści werbowali osoby bezrobotne i o niskich dochodach, które na swoje nazwisko zaciągały kredyty. Zarzuty w zeszłym roku postawiono 44 osobom.

Bardziej wymyślne oszustwa zdarzają się rzadko. Przykładowo w czerwcu 2011 r. do wrzutni w jednym z banków oszuści włożyli kopertę z pociętym papierem zamiast pieniędzy i od razu złożyli polecenie przelewu. Wyłudzili ok. miliona zł.

Banki
Ludwik Kotecki, RPP: Adam Glapiński złamał naszą dżentelmeńską umowę
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Banki
Były prezes państwowego banku chińskiego idzie do więzienia
Banki
Kolejna awaria w największym polskim banku w ciągu dwóch dni
Banki
Bank centralny Rosji wspomaga wojnę Putina
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Materiał Promocyjny
Click to Pay podbija polski rynek - Mastercard rozszerza nowy standard płatności kartą w internecie