W tym skoku nie było bandytów w kominiarkach, którzy terroryzują kasjerów i uciekają z łupem. Ale sprawcy ukradli fortunę. Rok po tym, gdy oszust włożył do bankowej wrzutni pocięty papier, deklarując, że to 1,5 mln euro, śledczy ustalili pierwszą osobę zamieszaną w ten spektakularny skok. To kobieta, która przelała już prawdziwe pieniądze.
Magdalena M. jest podejrzana o to, że w celu osiągnięcia korzyści majątkowej wspólnie z innym mężczyzną oraz nieustalonymi osobami doprowadziła bank do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w kwocie 4 mln 577 tys. zł - mówi „Rz" Dariusz Ślepokura, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Odpowie też za posłużenie się fałszywymi dokumentami.
„Rz" dotarła do szczegółów zuchwałego oszustwa, do jakiego doszło w ubiegłym roku w Warszawie.
Akcja była przygotowana w każdym szczególe. W sierpniu 2011 r. w jednym z banków w Warszawie w centrum handlowym Blue City mężczyzna podający się za biznesmena założył kilka kont: w euro, złotówkach, dolarach, funtach brytyjskich. Pełnomocnikiem do nich ustanowił Magdalenę M.
Fałszywy przedsiębiorca posłużył się fałszywym dowodem osobistym i dokumentami, z których wynikało, że prowadzi biznes i osiąga duże obroty. - Oszust podszył się pod znaną firmę z Poznania, prowadzącą kantor wymiany walut oraz skup i sprzedaż złota – mówi jeden ze śledczych.