Pozorny paradoks unii bankowej

Należy iść w kierunku przekształcania europejskiego systemu bankowego w bardziej bezpieczny, a nie hołubić go w kształcie, który zawiódł – zwracają uwagę ekonomiści.

Publikacja: 07.11.2012 01:26

Stanisław Kluza

Stanisław Kluza

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Red

Projekt unii bankowej spotkał się z chłodnym przyjęciem krajów naszego regionu. Przyczyną jest smutny paradoks polegający na tym, że w proponowanej obecnie formie unia bankowa może zwiększyć stabilność europejskiego systemu bankowego w części kosztem zmniejszenia stabilności systemów bankowych w naszym regionie.

Źródłem tej sytuacji jest przyjęcie milczącego założenia, że przyszła unia bankowa będzie dbać o system bankowy w takim kształcie, w jakim stał się przyczyną globalnego kryzysu finansowego. Europie potrzebna jest unia bankowa, ale potrzebna jest w takiej formie, która najlepiej służyłaby stopniowemu tworzeniu harmonijnej całości złożonej z krajów strefy euro i pozostałych państw Unii Europejskiej. W jej obecnie proponowanej postaci unia bankowa tego warunku nie spełnia.

Wielkie banki: niekochane, ale hołubione

Przypomnijmy, że z wyjątkiem Grecji główną przyczyną obecnych problemów wielu gospodarek europejskich było załamanie boomów kredytowych, które przyniosło długotrwałą recesję, a w strefie euro także groźne sprzężenie pomiędzy kryzysem zadłużeniowym i fiskalnym.

Do dzisiaj wszyscy dyskutują, dlaczego prawie nikt nie zareagował dostatecznie wcześnie i zdecydowanie. Niektóre banki centralne, jak stało się to w Nowej Zelandii i Australii, obroniły swoje gospodarki przed skutkami gwałtownego załamania boomu kredytowego, podnosząc odpowiednio wcześnie stopy procentowe. Nadzory bankowe takich sukcesów nie miały. Jedną z przyczyn było to, że nadzorcy, koncentrując uwagę głównie na wypłacalności poszczególnych banków, zakładali, że im większa jest rentowność banków, tym są bezpieczniejsze.

Dlaczego jednak nadzorcy nie brali dostatecznie pod uwagę, że wysokie stopy zwrotu banków osiągane były kosztem podejmowania nadmiernego ryzyka? Wynikało to z tego, że – jak pisze Richard Bookstaber – dopuszczono wcześniej do powstania banków zbyt dużych i o zbyt złożonej strukturze, by były w stanie prawidłowo oszacować wielkość podejmowanego ryzyka. Nie dość tego, właśnie wielkim bankom pozwolono, by stosowały własne modele szacowania ryzyka. Jak łatwo się domyślić, stosując je, wykazywały nieodmiennie, że powinny zmniejszyć swe kapitały, co pozwalało im stosować większą dźwignię (a tym samym podejmować większe ryzyko) i osiągać dzięki temu większe zyski. Lord Turner, były szef brytyjskiego nadzoru finansowego, przyznaje, że pozwolenie wielkim bankom na szacowanie ryzyka przy użyciu własnych modeli przyniosło opłakane skutki.

Problem regionu

Przygotowany na prośbę Komisji Europejskiej raport Liikanena postuluje, by także w Europie, podobnie jak w Wielkiej Brytanii, rozdzielić bankowość komercyjną i inwestycyjną, ale działoby się to w ramach tych samych holdingów bankowych, tak więc system bankowy pozostałby jednak w podobnej postaci, w jakiej stał się przyczyną obecnego kryzysu. Jak widać, nie bez przyczyny obecna koncepcja unii bankowej opiera się na założeniu, że w Europie nadal będą istnieć wielkie banki, a jako uzasadnienie podaje się między innymi wyciągnięty z lamusa argument o korzyściach skali, którego nigdy nie potwierdziły żadne badania empiryczne.

Główną przyczyną globalnego kryzysu bankowego był zbyt duży wpływ samych banków na kształt regulacji i sposób sprawowania nad nimi nadzoru

Jednym ze skutków przyzwolenia na powstawanie banków zbyt dużych, aby można było zaakceptować ich bankructwo, były niestabilne boomy kredytowe. W naszej części Europy były efektem braku wyobraźni banków-matek, które finansowały masowe udzielanie przez swoje filie kredytów w walutach innych niż dochody kredytobiorców w danym kraju.

Skoro systemy bankowe w Europie Środkowej i Wschodniej tworzą głównie banki, które są spółkami kapitałowo zależnymi od banków zachodnioeuropejskich, to hołubienie wielkich banków może mieć niekorzystne następstwa dla krajów naszego regionu niezależnie od tego, czy ostatecznie będą czy nie będą w unii bankowej. Problem leży w tym, że jeśli unia bankowa będzie ochronką dla wielkich banków, to Europejski Bank Centralny będzie chciał nadzorować nie poszczególne banki, lecz grupy kapitałowe. Te zaś będą się domagały, co z ich punktu widzenia będzie naturalne, by nastąpiła centralizacja zarządzania płynnością i kapitałem. Gdyby tak się stało, to o wielkości posiadanych przez bank w Polsce lub w Czechach płynnych rezerw i kapitału decydowałaby nie sytuacja tego banku, lecz sytuacja w całej grupie kapitałowej.

W ten sposób ratowanie sytuacji płynnościowej i kapitałowej jakiegoś banku w Hiszpanii, stanowiącego spółkę zależną określonej grupy kapitałowej, mogłoby następować kosztem pogorszenia się sytuacji spółki zależnej tej samej grupy operującej na przykład w Rumunii na skutek zaordynowanego przez centralę grupy transferu płynności i kapitału. Nie dość tego, grupa kapitałowa mogłaby przemieszczać ryzykowne aktywa na przykład z banku we Francji do banku w Polsce, by zmniejszyć ryzyko pokrywania strat przez francuskiego podatnika. W tej sytuacji polscy akcjonariusze mniejszościowi (np. OFE) całkowicie straciliby wpływ na zarządzanie w bankach, których są współwłaścicielami. Kto z inwestorów krajowych chciałby w tej sytuacji kupować akcje naszych banków?

Bezrefleksyjna harmonizacja

Drugim, z punktu widzenia banków w naszym regionie, potencjalnym źródłem problemów dotyczących unii bankowej jest bezrefleksyjnie forsowana przez Komisję Europejską doktryna maksymalnej harmonizacji. Poza Europą dominuje doktryna minimalnej harmonizacji regulacji bankowych, a więc dążenie do ich unifikacji, by wszystkich obowiązywały podobne reguły gry, ale przy jednoczesnym dopuszczeniu określonego zakresu swobody modyfikowania wymogów płynnościowych, kapitałowych i dotyczących kryteriów udzielania kredytów, by dany kraj mógł je dostosować do potrzeb swej gospodarki, w której interesie leży niekiedy ograniczenie nadmiernego tempa wzrostu akcji kredytowej.

Na szczęście na razie nie ma jeszcze planów, by w pełni zharmonizować kryteria udzielania kredytów

W Europie forsuje się maksymalną harmonizację pod hasłem stworzenia dla wszystkich europejskich pożyczkobiorców takich samych warunków zaciągania kredytów, składania depozytów etc. Cel pozornie zbożny, ale warto się zastanowić, dlaczego wielkie międzynarodowe banki mają do tej propozycji stosunek entuzjastyczny. Wyjaśnienie jest proste. Jak pisze o tym wprost Dani Rodrik, bankowe grupy kapitałowe mogłyby uwolnić się dzięki temu od kosztów wynikłych z tego, że władze jakiegoś kraju zaostrzyłyby stosowane wobec banków wymogi płynnościowe i kapitałowe, chcąc stabilizować w ten sposób gospodarkę. Na szczęście na razie nie ma jeszcze planów, by w pełni zharmonizować kryteria udzielania kredytów, w tym wskaźników LTV (loan to value) i DTI (debt to income), które określają, ile kredytu może udzielić bank w relacji do wartości zastawu oraz jaka maksymalnie część miesięcznych dochodów pożyczkobiorców może być przeznaczona na spłatę kredytu.

Wykorzystywanie instrumentów makroostrożnościowych, takich jak LTV i DTI, w celu stabilizowania systemu bankowego i gospodarki będzie stanowiło domenę mającej powstać w Polsce Rady Ryzyka Systemowego. Niestety, KNF zdążył już ogłosić, że rezygnuje z wykorzystywania DTI, a więc instrumentu, który powszechnie uważa się za najbardziej skuteczny. To odważna decyzja idąca wbrew obecnym trendom międzynarodowym. Po doświadczeniach obecnego kryzysu przyjęcie założenia, że banki same najlepiej wiedzą, jak mają postępować, by było to zgodne z potrzebą stabilizowania gospodarki, jest niewątpliwie czynem heroicznym.

Ślepa uliczka

Zanim wybuchł globalny kryzys bankowy, europejscy politycy wierzyli, że rosnące w siłę wielkie europejskie banki będą instytucjami sprzyjającymi nie tylko gospodarczej, ale także politycznej integracji Europy. Dzisiaj wiemy, jak nietrafne i wręcz naiwne było takie przekonanie. To właśnie paneuropejskie banki stały się główną przyczyną dzisiejszych kłopotów Europy, co dotyczy także krajów naszego regionu. Nie należy więc forsować koncepcji, która zaprowadziła Europę w ślepą uliczkę, lecz trzeba szukać nowych. Unię bankową Europa musi tworzyć, ale jej kształt i forma powinny uwzględniać doświadczenia ostatniej dekady i należy iść w kierunku przekształcania systemu bankowego w bardziej bezpieczny, a nie hołubić go w kształcie, który zawiódł.

Opowieści, że niestabilne w sensie makroekonomicznym mogą być nie tylko duże, ale też małe banki, są zwodnicze. Uniwersytet w Warwick opublikował raport pod redakcją Avinasha Persauda, który wykazał, że główną przyczyną globalnego kryzysu bankowego był zbyt duży wpływ samych banków na kształt regulacji i sposób sprawowania nad nimi nadzoru. Pozostawiamy czytelnikom „Rzeczpospolitej" odpowiedź na pytanie, jak duży wpływ na nadzór i regulacje mogły wywierać małe banki.

Stanisław Kluza, Adam Płociński i Andrzej Sławiński są byłymi pracownikami urzędu Komisji Nadzoru Finansowego

Projekt unii bankowej spotkał się z chłodnym przyjęciem krajów naszego regionu. Przyczyną jest smutny paradoks polegający na tym, że w proponowanej obecnie formie unia bankowa może zwiększyć stabilność europejskiego systemu bankowego w części kosztem zmniejszenia stabilności systemów bankowych w naszym regionie.

Źródłem tej sytuacji jest przyjęcie milczącego założenia, że przyszła unia bankowa będzie dbać o system bankowy w takim kształcie, w jakim stał się przyczyną globalnego kryzysu finansowego. Europie potrzebna jest unia bankowa, ale potrzebna jest w takiej formie, która najlepiej służyłaby stopniowemu tworzeniu harmonijnej całości złożonej z krajów strefy euro i pozostałych państw Unii Europejskiej. W jej obecnie proponowanej postaci unia bankowa tego warunku nie spełnia.

Pozostało 91% artykułu
Banki
UniCredit chce przejąć włoski Banco BPM
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Banki
ZBP: Rezygnacja z „kredytu 0 proc.” paradoksalnie zwiększy popyt na kredyty hipoteczne
Banki
Prezes NBP Adam Glapiński: Sektor bankowy słabo pełni swoją podstawową funkcję
Banki
EBC znów obciął stopę depozytową. Czwarty raz w 2024 roku
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Banki
Niespodziewany ruch banku centralnego Szwajcarii ws. stóp procentowych