Ministerstwo Finansów proponuje, aby odejść od powoływania wszystkich dziewięciu członków Rady Polityki Pieniężnej w jednym momencie i co dwa lata wymieniać jedną trzecią składu gremium. Jednak projekt ustawy zakłada, że aby ta zmiana mogła się powieść, najpierw trzeba dobrać do obecnego składu RPP trzy dodatkowe osoby. Ma to nastąpić w przyszłym roku, co oznacza, że czasowo Rada będzie liczyła aż 12 członków.
Już na początku 2016 r. wygasają kadencje osób powołanych w 2010 r. i Radę opuści osiem osób (zostanie Jerzy Osiatyński, powołany w grudniu 2013 r.). Wtedy skład Rady uzupełniłyby kolejne osoby tak, że łącznie będzie liczyła sześciu członków. Dopiero po upływie kolejnych dwóch lat RPP będzie pracowała w ustawowym składzie dziewięciu osób.
Taki system powoduje, że w latach 2015–2016 będą miały miejsce duże wahania liczby członków RPP, która podejmuje najważniejsze decyzje gospodarcze w kraju. – Jestem zwolennikiem rotacyjności, ale zmiana liczby członków RPP jest problemem. Kiedy gremium, w którym decyzje podejmowane są większością głosów, zaczyna puchnąć, stwarza to zagrożenia dużej rozbieżności poglądów i manipulacji większością – mówi Janusz Jankowiak z Polskiej Rady Biznesu.
Członków Rady powołują Sejm, Senat i prezydent. – To wybór polityczny. Trzy nowe osoby zmienią proporcje w kierunku większości przychylnej rządowi – dodaje Jankowiak.
Jego zdaniem czasowego zwiększenia liczebności RPP można uniknąć. – Kadencja obecnych członków zbliża się ku końcowi. Można próbować namówić kilkoro z nich, aby o parę miesięcy ją skrócili – mówi.