Paneuropejski indeks Stoxx 600 rano zwyżkował o 0,9 proc., ale zwyżka szybko zmalała niemal do zera. Z kolei indeks grupujący europejskie banki rano był 2,1 proc. na plusie, ale przed godz. 11 tracił już blisko 0,4 proc.
Największe zwyżki notowały banki, o których spekulowano, że nie zaliczą testów, a stało się inaczej. I tak walory Commerzbanku, właściciela mBanku, drożały w poniedziałek nawet o 9,3 proc. Około godz. 11 były 2,7 proc. na plusie. Akcje hiszpańskiego Banco Popular Espanol drożały nawet o 4 proc.
EBC, który z początkiem listopada przejmie nadzór nad bankami eurolandu, przez niemal rok badał ich kondycję. Najpierw w ramach przeglądu ich bilansów (AQR) sprawdził, czy właściwie klasyfikują i wyceniają aktywa oraz obliczają swoje bufory kapitałowe, a następnie poddał banki testom odporności na ewentualne szoki. W niedzielę EBC podał, że 25 kredytodawcom na 130 przebadanych brakuje 25 mld euro, aby zachować odpowiedni poziom kapitałów nawet w razie pogorszenia koniunktury.
Wyniki te jednak były oparte na stanie bilansów na koniec 2013 r. Od tego czasu część banków uzupełniło bufory kapitałowe. Pozyskać dodatkowy kapitał – łącznie 10 mld euro - EBC nakazał więc tylko 13 kredytodawcom. Pięciu z nich ma już jednak zatwierdzone plany naprawcze, a luka kapitałowa pozostałych to zaledwie 7 mld euro.
To kwota nieco mniejsza, niż oczekiwali uczestnicy europejskiego rynku. Teoretycznie naraża to EBC na zarzuty, że potraktował banki zbyt łagodnie, tak jak w poprzednich latach Europejska Agencja ds. Bankowości (EBA). Jej testy odporności banków uchodziły za mało wiarygodne i w efekcie nie były w stanie przywrócić zaufania do europejskiego sektora bankowego. Z ankiety banku Goldman Sachs wśród inwestorów instytucjonalnych wynikało, że EBC musiałby nakazać bankom pozyskanie 51 mld euro, aby tym razem przedsięwzięcie zostało uznane za rzetelne. Ale w niedzielę i poniedziałek większość analityków oceniała przegląd bilansów i testy odporności za wiarygodne.