Mecz w Trnawie rozpoczął się od okazji Spartaka na... gol samobójczy. Nieporozumienie między Godalem i Chudym w ostatniej chwili wyjaśnił słowacki bramkarz. Później jedyną znakomitą okazją w pierwszej połowie na otwarcie wyniku była tylko sytuacja Kante, który w 42. minucie, świetnie obsłużony przez Krzysztofa Mączyńskiego, był sam przed Chudym, ale nie trafił czysto w piłkę i nawet nie oddał strzału. Legia grała już wtedy w dziesięciu, po tym, jak w 38. minucie z boiska z drugą żółtą kartką wyleciał Vesović.
Gra Legii rozkręciła się w 53. minucie, gdy za Michała Pazdana na boisko wszedł Carlitos. Hiszpański zawodnik wykazywał największe zaangażowanie w ofensywne poczynania warszawian i to on w 63. minucie dośrodkował z prawej strony, a z bliska, wyprzedzając obrońcę, piłkę do siatki wepchnął Inaki Astiz. Z czasem legioniści coraz więcej czasu spędzali na połowie Spartaka, kilkakrotnie zagrażając bramce Chudego, jak w 68. minucie, gdy strzał z dystansu Cafu zablokował Godal. Nieznacznie przestrzelił też Carlitos i można było mieć nadzieję jeszcze na jakiś zryw mistrzów Polski w końcówce.
Wszystko zniweczyły dwa faule Antolicia, który obejrzał dwie żółte kartki w odstępie zaledwie pięciu minut. Legia, grając już tylko w dziewiątkę, i tak zdołała jeszcze w samej końcówce zagrozić Spartakowi, przede wszystkim za sprawą ostatniego w meczu niecelnego strzału Carlitosa. Jednak i gospodarze mieli dużo szans na wyrównanie, wyprowadzając szybkie kontry po stratach piłkarzy Legii w środkowej strefie boiska.
Legia przegrała rywalizację z mistrzem Słowacji przez porażkę przed tygodniem w stolicy 0:2. Teraz warszawianie zagrają jeszcze w eliminacjach Ligi Europejskiej. W trzeciej rundzie kwalifikacyjnej zmierzą się z luksemburskim F91 Dudelange lub Dritą z Kosowa.
Spartak Trnawa - Legia Warszawa 0:1 (0:0)
Bramka: Inaki Astiz (63).