W listopadzie 1966 r. u Walta Disneya, nałogowego palacza, zdiagnozowano raka płuc. Mimo szybkiej operacji choroby nie udało się powstrzymać, a genialny animator wycofał się z życia publicznego tak nagle, że w świat poszła plotka o poddaniu się przezeń zabiegowi zamrożenia. Podawana z ust do ust historia głosiła, że zamrożony Disney został zakopany pod Disneylandem i czeka tam na wynalezienie cudownego leku na raka. Wtedy zostanie uzdrowiony. Jako dziecko wierzyłam w tę osobliwą historię. Po latach okazało się, że zainspirowała innych. Ziarno disneyowskiego geniuszu dało plon na polskiej ziemi. Do Sejmu wpłynął bowiem projekt ustawy zmieniającej niektóre przepisy w związku z ochroną zdrowia i życia dzieci poczętych metodą in vitro. Posłowie chcą, by dopuszczalna dotychczas przez prawo i stosowana w praktyce kriokonserwacja zarodków ludzkich – nie mylić z zamrażaniem ludzi – powstałych przy procedurze pozaustrojowego zapłodnienia stała się czynem niedozwolonym, a jego przeprowadzenie grozi administracyjną sankcją. Chce się też ograniczyć (do jednej) liczbę komórek rozrodczych możliwych do zapłodnienia in vitro i zlikwidować anonimowość dawców poprzez ograniczenie stosowania procedury wyłącznie przez małżeństwa. Pomijam, że takie ruchy ustawodawcy doprowadzą do istotnego ograniczenia liczby urodzonych dzieci i cofną nas w czasie z wykorzystywaniem medycznych możliwości dania życia oraz zaspokojenia potrzeby zostania rodzicem. Bulwersuje nie sam pomysł, lecz jego uzasadnienie. Zdaniem projektodawców, aktualny stan prawny, gdy metoda in vitro jest dostępna nie tylko dla małżeństw, koliduje z konstytucyjnymi zasadami ochrony dobra dziecka oraz ochrony małżeństwa. To stanowisko ma obszerne uzasadnienie, z odwołaniem się do orzecznictwa TK, opinii prawnych i doktryny, ale można je sprowadzić do krótkiego „chłopak i dziewczyna, normalna rodzina".

Czytaj także: Projekt Ordo Iuris może ograniczyć stosowanie in vitro

Autorzy projektu uznają też, że obumieranie niektórych komórek poddawanych zabiegowi narusza godność człowieka. Ktoś może zapyta: dawcy komórek męskich (potencjalnego ojca), biorczyni (matki)? Nie, tego człowieka, który obumiera w toku procedury, jako niezapłodniona komórka. Gdyby jednak tego było mało, posłowie przekonują, że kriokonserwacja zarodków to w istocie nic innego jak procedura zakładająca mrożenie człowieka. Ten zaś posiada swoją godność osobową. Zachodzę w głowę, jakimi metodami naukowymi posłowie polskiego Sejmu dokonali takich ustaleń faktycznych. Wiem jedno: plotka o zamrożeniu twórcy Myszki Miki musiała lec u podstaw światłego projektu ustawodawczego. Walt Disney, twierdząc, że „jeśli marzenie jest wystarczająco duże, fakty nie mają znaczenia", nie mógł przypuszczać, że jego myśl będzie miała tak dalekosiężne skutki dla praw i godności komórki poddawanej pozaustrojowemu zapłodnieniu w Polsce pod koniec drugiej dekady XXI wieku.

Autorka jest adwokatem, redaktorem naczelnym „Pokoju adwokackiego" (www.pokojadwokacki.pl)