Złamania, których można uniknąć

Na osteoporozę choruje w Polsce nawet 2,7 mln osób. Większość nie może liczyć na optymalne leczenie – mówi prof. Piotr Głuszko, reumatolog z Narodowego Instytutu Geriatrii, Reumatologii i Rehabilitacji.

Aktualizacja: 26.09.2019 18:14 Publikacja: 26.09.2019 17:06

Zimą izby przyjęć szpitali urazowych pełne są osób starszych, głównie kobiet, z różnymi złamaniami

Zimą izby przyjęć szpitali urazowych pełne są osób starszych, głównie kobiet, z różnymi złamaniami

Foto: materiały prasowe

Osteoporozę zwykło się kojarzyć z chorobą kobiet po menopauzie. Czy chorują tylko one?

Prof. Piotr Głuszko, specjalista chorób wewnętrznych i reumatologii, kierownik Kliniki i Polikliniki Reumatologii [PG1] Narodowego Instytutu Geriatrii, Reumatologii i Rehabilitacji w Warszawie: Rzeczywiście, osteoporoza, choroba charakteryzująca się ubytkiem masy kostnej, osłabieniem jej struktury przestrzennej i większą podatnością na złamania, dotyczy aż 20 proc. kobiet po 50. roku życia, głównie po menopauzie. Ale chorują również mężczyźni, choć jest ich znacznie mniej, bo od kilku do kilkunastu procent, a choroba dotyka ich częściej w późniejszym wieku – po 60. i 70. roku życia. Łącznie na osteoporozę, którą da się udowodnić densytometrycznie, czyli za pomocą badania gęstości kości, choruje 2,7 mln Polaków obu płci, z czego 80 proc. stanowią kobiety. Taka liczba wynika z badań demograficznych i epidemiologicznych, które nie są doskonałe. Ponieważ jednak podobne proporcje zachodzą w innych krajach europejskich, można przyjąć, że to liczba odpowiadająca prawdzie. Niestety, ze względu na starzenie się społeczeństwa liczba ta będzie systematycznie rosnąć. W 2025 r. chorych na osteoporozę będzie już ok. 3,5 mln, a dziesięć lat później – 4 mln.

Osteoporoza kojarzy się przede wszystkim ze złamaniami. Jak często dotykają one chorych w Polsce?

Nie wiemy dokładnie, ile złamań osteoporotycznych łącznie notuje się co roku w naszym kraju. Z danych Narodowego Funduszu Zdrowia, które przeanalizowaliśmy razem z dyrektorami departamentów w Ministerstwie Zdrowia i w Funduszu, wynika, że co roku dochodzi do 30 tys. złamań bliższego końca kości udowej, popularnie nazywanego biodrem. W zasadzie wszystkie z nich wymagają interwencji chirurgicznej i pobytu w szpitalu, co znajduje odzwierciedlenie w danych NFZ. Nie do końca wiemy, do ilu dochodzi złamań kręgów, głównie kręgosłupa lędźwiowego i piersiowego, które, również charakterystyczne dla osteoporozy, często pozostają niezdiagnozowane, bo sami chorzy nie zdają sobie z nich sprawy. Część objawia się głównie garbieniem czy obniżeniem wzrostu, np. o 3 cm, jakie pacjenci, a czasami nawet lekarze, zrzucają na karb wieku. Tymczasem według standardów leczenia obniżenie wzrostu o 3 cm świadczy nie o dyskopatii, ale o złamaniu kręgu. Charakterystycznym objawem takiego złamania jest hiperkifoza, czyli tzw. wdowi garb. Niestety, co najmniej połowa z nich umyka zarówno lekarzom, jak i samym pacjentom, jako tzw. złamania ubogie.

Które złamania osteoporotyczne zmuszają chorych do wizyty w szpitalu?

Na pewno te, którym towarzyszą silne bóle i powikłania neurologiczne, np. liczne złamania przedramion w okolicy nadgarstka. Często dochodzi do nich zimą, kiedy na ulicach jest ślisko. Izby przyjęć szpitali urazowych pełne są wówczas osób starszych, głównie kobiet, ze złamaniami żeber, miednicy czy kości ramiennej. Ale do złamania może dojść w sytuacjach bardziej prozaicznych, np. podczas tzw. upadku z własnej wysokości pacjenta czy na skutek obciążenia, gdy pacjent oparł się na jakimś meblu. Najgroźniejsze są złamania bliższego końca kości udowej, wiążące się nie tylko z bólem i unieruchomieniem, ale powikłaniami. Nawet przy najlepiej przeprowadzonej operacji kilkanaście procent osób umiera na zakrzepicę czy zapalenie płuc. A ci, którzy z tego wychodzą, do końca życia zmagają się z mniejszą lub większą niesprawnością.

Czy chorych można uchronić przed najgorszym scenariuszem?

Tak, pod warunkiem że odpowiednio wcześniej wyłowimy osoby zagrożone złamaniami lub u których to złamanie już nastąpiło. To zadanie dla każdego lekarza, który ma kontakt z pacjentem zagrożonym osteoporozą. Również wyedukowany pacjent powinien zdawać sobie sprawę z czynników ryzyka, takich jak menopauza, brak aktywności fizycznej prowadzący do utraty masy mięśniowej i kostnej, niedobór witaminy D, palenie papierosów czy – wreszcie – czynnik genetyczny (jeśli mama czy tata chorowali na osteoporozę, córka czy syn też będą na nią narażeni). Osteoporozę wtórną powodują niektóre leki, m.in. długo stosowane glikokortykosteroidy, nazywane sterydami. Jeżeli stosuje się je powyżej trzech miesięcy, problemy z miopatią, uszkodzenie masy kostnej i osteoporozę wtórną może mieć nawet dziecko. Choć to pogląd niepopularny, trzeba powiedzieć, że osteoporozę mogą powodować również modne diety ubogie w witaminę D i wapń.

Jak najprościej ocenić ryzyko osteoporozy u pacjentów?

Pomaga w tym narzędzie FRAX (Fracture Risk Assessment Tool), opracowane dla różnych populacji i dostępne w internecie. Test FRAX może przeprowadzić u pacjenta zarówno lekarz podstawowej opieki zdrowotnej, jak i specjalista, np. ginekolog. To o wiele prostsze narzędzie diagnostyczne od densytometrii, do której dostęp w Polsce jest limitowany – mamy tylko 4–4,5 aparatów do wykonywania tego badania na milion mieszkańców, co plasuje nas na szarym końcu w międzynarodowych publikacjach. Mało jest też poradni z kontraktem NFZ na diagnostykę i leczenie osteoporozy – tylko ok. 63 w całej Polsce. A złamaniom należy zapobiegać, bo każde predestynuje do kolejnych, coraz cięższych.

Czy chorzy na osteoporozę mogą liczyć na skuteczne leczenie farmakologiczne?

Niestety, liczba leków refundowanych, którymi dysponują polscy lekarze, jest ograniczona. Możemy podawać doustne bisfosfoniany, a denosumab, nowoczesny lek biologiczny, refundowany jest tylko wówczas, gdy bisfosfoniany nie działają, a u pacjentki doszło już do złamania. Mówię: „u pacjentki", bo z niezrozumiałego powodu lek refundowany jest wyłącznie u kobiet, choć Europejska Agencja Leków (EMA) dopuściła go do obrotu również u mężczyzn i większość krajów europejskich go refunduje.

—rozmawiała Karolina Kowalska

Osteoporozę zwykło się kojarzyć z chorobą kobiet po menopauzie. Czy chorują tylko one?

Prof. Piotr Głuszko, specjalista chorób wewnętrznych i reumatologii, kierownik Kliniki i Polikliniki Reumatologii [PG1] Narodowego Instytutu Geriatrii, Reumatologii i Rehabilitacji w Warszawie: Rzeczywiście, osteoporoza, choroba charakteryzująca się ubytkiem masy kostnej, osłabieniem jej struktury przestrzennej i większą podatnością na złamania, dotyczy aż 20 proc. kobiet po 50. roku życia, głównie po menopauzie. Ale chorują również mężczyźni, choć jest ich znacznie mniej, bo od kilku do kilkunastu procent, a choroba dotyka ich częściej w późniejszym wieku – po 60. i 70. roku życia. Łącznie na osteoporozę, którą da się udowodnić densytometrycznie, czyli za pomocą badania gęstości kości, choruje 2,7 mln Polaków obu płci, z czego 80 proc. stanowią kobiety. Taka liczba wynika z badań demograficznych i epidemiologicznych, które nie są doskonałe. Ponieważ jednak podobne proporcje zachodzą w innych krajach europejskich, można przyjąć, że to liczba odpowiadająca prawdzie. Niestety, ze względu na starzenie się społeczeństwa liczba ta będzie systematycznie rosnąć. W 2025 r. chorych na osteoporozę będzie już ok. 3,5 mln, a dziesięć lat później – 4 mln.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Podatki
Nierealna darowizna nie uwolni od drakońskiego podatku. Jest wyrok NSA
Samorząd
Lekcje religii po nowemu. Projekt MEiN pozwoli zaoszczędzić na katechetach
Prawnicy
Bodnar: polecenie w sprawie 144 prokuratorów nie zostało wykonane
Cudzoziemcy
Rząd wprowadza nowe obowiązki dla uchodźców z Ukrainy
Konsumenci
Jest pierwszy wyrok ws. frankowiczów po głośnej uchwale Sądu Najwyższego
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił