Zapis o finansowaniu świadczeń zdrowotnych z pieniędzy samorządu, który dokupi konkretny zabieg dla swoich mieszkańców, to najbardziej kontrowersyjny zapis nowelizacji ustawy o działalności leczniczej, która wchodzi w życie 15 lipca. Teraz, gdy szpitalowi należącemu do samorządu skończy się kontrakt z NFZ na dany rok, może zabiegi dokupić w Funduszu. Autorzy ustawy dopuścili taką możliwość, by rozładować kolejki do zabiegów najbardziej obleganych, tj. operacji zaćmy, na które czeka się nawet kilka lat.
Wojskowi nie skorzystają
Przeciwko zapisowi opowiedzieli się sami samorządowcy. Uważają, że to przerzucanie na nich odpowiedzialności za brak dostępu do świadczeń. Na tym, czego boją się powiaty, zależy szpitalom wojskowym. Generał Grzegorz Gielerak, dyrektor Wojskowego Instytutu Medycznego, w konsultacjach społecznych zaproponował, by świadczenia dla żołnierzy mogło od NFZ kupować Ministerstwo Obrony Narodowej:
– Specyfiką służby wojskowej jest to, że mamy do czynienia z sytuacjami, gdy żołnierz musi być pilnie zoperowany, a nie jest weteranem, co pozwoliłoby mu skorzystać ze świadczeń poza kolejką. Często chodzi o żołnierzy sił czy służb specjalnych, których wyszkolenie kosztowało po kilka milionów złotych. W kolejce na artroskopię czekają nawet 12 miesięcy, a zgodnie z pragmatyką wojskową po sześciu miesiącach na zwolnieniu muszą stanąć przed komisją lekarską celem oceny przydatności do służby – tłumaczy gen. Gielerak.
Resort zdrowia nie uwzględnił tych uwag.
Zdaniem Jerzego Gryglewicza z Uczelni Łazarskiego w tym roku żaden powiat nie skorzysta z nowych możliwości.