Chodzi o nowelizację ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych w błyskawicznym tempie uchwalonej pod koniec zeszłego roku przez parlament. Przewiduje ona zniesienie limitu przychodu powyżej którego nie płaci się składek do ZUS. Dzięki temu budżet państwa miał zarobić już w tym roku przeszło 5 mld zł.

Czy taki zabieg by się udał nie wiadomo, bo wiele firm szykowało już w odpowiedzi zmianę zasad współpracy z najlepiej zarabiającymi pracownikami. Po protestach przedsiębiorców, jak i związkowców z NSZZ Solidarność, najpierw Senat zdecydował o odroczeniu zmian o rok, a Prezydent RP ostatecznie zaskarżył ustawę do TK. Pierwotnie Trybunał wyznaczył termin rozstrzygnięcia na 10 lipca 2018 r., jednak na tydzień przed rozprawą, została ona bezterminowo odwołana. Przedsiębiorcy obawiali się więc, że nowy termin zostanie wyznaczony pod koniec roku i istnieje duże prawdopodobieństwo, że znowu na dwa miesiące przed zmianami dowiedzą się, że przyjdzie im płacić znacznie wyższe składki do ZUS.

Gdyby TK w nowym terminie 30 października 2018 r. uznał, że nowe regulacje zostały wprowadzone zgodnie z Konstytucją, choć w rzeczywistości nastąpiło to bez wysłuchania partnerów społecznych, to wejdą one w życie od 1 stycznia 2019 r.

Dla przedsiębiorców oznacza to kumulację kosztów. W tym samym czasie wejść w życie mają dwie inne reformy. Pracownicze Plany Kapitałowe przewidujące obowiązek dopłaty do składki zbieranej przez pracowników na starość, i podatek solidarnościowy, z którego mają być finansowane zwiększone świadczenia dla osób niepełnosprawnych i ich opiekunów.