Monitoring Prądnika miał być pilotażem poprzedzającym wdrożenie systemu w całym Krakowie, z użyciem nawet 100 tys. kamer. W ten sposób radny Łukasz Wantuch chciał zredukować do zera problem zaginięć ludzi, przestępczość pospolitą, a policjantom i strażnikom miejskim zapewnić bezpieczeństwo w trakcie ich interwencji. Do realizacji planu jednak nie doszło. Na taką decyzję władz Krakowa wpływ miała negatywna opinia miejskiego zespołu radców prawnych, a także wątpliwości rzecznika praw obywatelskich i pisma organizacji pozarządowych, m.in. fundacji Panoptykon.
Czytaj także: 100 tys. kamer na ulicach Krakowa. RPO: a co z prawem do prywatności?
„Pomimo przyznania środków w Budżecie Miasta Krakowa na to zadanie już sama jego realizacja przez Prezydenta Miasta Krakowa prowadziłaby bezpośrednio do rażącego naruszenia prawa i związanych z tym konsekwencji, abstrahując jednocześnie od licznych problemów technicznych, jakich należałoby się spodziewać przy wdrażaniu proponowanego systemu. Przedstawiona koncepcja monitoringu obarczona jest z założenia podstawowymi wadami, prowadzącymi do rażącej sprzeczności z zapisami Konstytucji RP z uwagi na niedopuszczalną ingerencję w wolności i prawa obywatelskie" – czytamy w opinii zespołu radców prawnych.
Zaniepokojenie wpływem monitoringu na konstytucyjne prawo do prywatności wyraził też rzecznik praw obywatelskich, do którego w związku z projektem napłynęły skargi obywateli. Naruszanie sfery prywatnej wzbudza w społeczeństwie duży niepokój– czytamy w wystąpieniu Stanisława Trociuka, zastępcy RPO, do władz Krakowa.
Zwraca on uwagę, że o monitoringu wizyjnym traktują przepisy RODO, które administratorom monitoringu nakazują minimalizować zakres i liczbę gromadzonych danych. Biorąc to pod uwagę, RPO wyraża wątpliwość, czy proponowany środek jest adekwatny do zamierzonych celów. Gdyby totalny monitoring wprowadzić w całym Krakowie, monitorowany byłby każdy przebywający w przestrzeni publicznej miasta. Wszystkie miejsca, czynności i osoby, z którymi się spotyka. Istnienie takiego systemu stanowi niebywałe pole do nadużyć – alarmuje rzecznik.