Czasy tanich biletów lotniczych jeszcze nie minęły

Nie tylko paliwo ma wpływ na cenę biletów. Reszta kosztów w dużej mierze jest pod kontrolą przewoźników, więc jeśli chodzi o Ryanair, w najbliższym czasie ceny utrzymają się na niskim poziomie – mówi Michał Kaczmarzyk, prezes Ryanair Sun.

Publikacja: 01.07.2021 21:00

Czasy tanich biletów lotniczych jeszcze nie minęły

Foto: materiały prasowe

Czy rozgrywki piłkarskie w Euro są czasami żniw przewozowych dla takich linii jak Ryanair Sun? Bo przecież kibice latają do portów obsługiwanych przez Ryanaira?

Tak, rzeczywiście, wykonujemy dodatkowe rejsy rozkładowe i charterowe w związku z Euro 2020. Większość z nich była jednak zakontraktowana przez federacje piłkarskie kilka miesięcy temu. Oczywiście już w czasie samej imprezy pojawia się sporo zapytań o czartery dla kibiców, bo nie wiadomo ostatecznie, z jakich stolic będą oni podróżowali. To jest przecież uzależnione od tego, kto wygrał w kolejnej rundzie. Ale nie jest to dla nas znaczący biznes, po prostu dodanie kilku rejsów do naszej siatki, gdzie w tej chwili latanie rozkładowe i czarterowe tylko z polskich baz to ponad tysiąc operacji w tygodniu. Oczywiście w sytuacji, kiedy ma się gotową flotę, załogi i sloty, dobrze jest wykonać każdy rejs.

Jakie jest w tej chwili wykorzystanie waszej floty?

Latamy 46 samolotami zarejestrowanymi w Polsce. Z tego 30 maszyn jest zbazowanych na polskich lotniskach. Reszta lata za granicą – na Węgrzech, w Czechach, na Słowacji, na Litwie i w Austrii. Z 30 samolotów zbazowanych w Polsce 7 wykonuje rejsy czarterowe, reszta regularne rejsy dla Ryanaira, więc wykorzystanie floty mamy w 100 procentach. Oczywiście nie są to jeszcze takie częstotliwości, jakie były w roku 2019, kiedy wszystkie maszyny operowały od wczesnego rana do późnego wieczora przez 7 dni w tygodniu. Ale każda maszyna jest już zajęta.

Po incydencie w Mińsku były obawy, że pasażerowie będą się bali latania samolotami Ryanaira. Czy rzeczywiście od 23 maja, kiedy wasza maszyna została zmuszona do lądowania w Mińsku, zauważalny jest spadek rezerwacji?

Zdecydowanie nie. Oczywiste jest, że Ryanair był ofiarą incydentu, nazywanego nawet powietrznym piractwem czy terroryzmem państwowym. Bo to przecież przypadkiem trafiło na nasz samolot. Mogło to przydarzyć się każdemu innemu przewoźnikowi, który przelatywałby nad terytorium Białorusi i miałby na pokładzie osobę interesującą dla władz w Mińsku. W tej chwili prowadzone jest śledztwo w ICAO. Nasze wewnętrzne postępowanie jest już zakończone, raport został złożony w Urzędzie Lotnictwa Cywilnego i przekazany polskim organom badającym sprawę. Nigdy wcześniej nie odnotowano podobnego przypadku, w którym kontrola ruchu danego kraju, której zadaniem jest zapewnienie bezpieczeństwa przelatujących samolotów, z premedytacją manipulowała i wprowadziła w błąd załogę statku powietrznego, wymuszając przekierowanie i lądowanie na jego terytorium.

Jak ważny jest dla Ryanaira polski rynek?

To duży i ważny rynek. Polska jest szósta po Włochach, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii, Irlandii i Niemczech pod względem liczby przewożonych pasażerów. Przed nami są dwie potęgi turystyczne, czyli Włochy i Hiszpania, największy kraj w Europie – Niemcy i dwie wyspy – W. Brytania i Irlandia. Tworząc strukturę grupową, Ryanair wybrał m.in. Polskę, gdzie powstała linia lotnicza Buzz, czyli wcześniej Ryanair Sun, zaplecze hangarowe, działalność handlingowa, IT itp. W sumie zatrudniamy dzisiaj w Polsce ponad 1,6 tysiąca osób.

Oczywiście najważniejszym lotniskiem dla Ryanaira w Polsce są krakowskie Balice, ale i z Modlina macie tego lata 52 kierunki. Jak to jest, że od kilku lat Ryanair narzeka, że to lotnisko pęka w szwach i co roku liczba pasażerów tam wzrasta? Czyli jak jest z tą przepustowością?

Rzeczywiście największą bazą w regionie jest dla nas Kraków, za nim Budapeszt i na trzecim miejscu Warszawa-Modlin. Jest to jednak lotnisko niestety uwikłane w spór udziałowców. W 2019 roku w Modlinie przy istniejącej infrastrukturze odprawiliśmy ponad 3 mln pasażerów. Budynek terminala był wtedy bardzo obciążony. Parkingi, drogi kołowania, cała infrastruktura po stronie lotniczej mają jeszcze spore rezerwy, ale terminal był wtedy bliski zapchania.

W tym roku trochę tam się zmieniło. Terminal jest w trakcie przebudowy wewnątrz, dojdzie trochę przestrzeni komercyjnej i będzie można obsłużyć tam ok. 4 mln pasażerów rocznie. A my ze swojej strony jesteśmy w stanie bardzo szybko powtórzyć wynik z 2019. Żeby jednak można było rosnąć dalej, musi być dodatkowa infrastruktura terminalowa. Nas nie interesuje wzrost na poziomie 2–3 proc., bo w Modlinie jest potencjał zwiększenia ruchu o 50 proc. Liczymy więc, że decyzja inwestycyjna dotycząca rozbudowy terminala zostanie podjęta.

Do tego jednak niezbędna jest zgoda wszystkich udziałowców. A ma pan świadomość, że jej nie ma i pewnie nie będzie?

To prawda. Jako jeden z klientów liczymy, że ta zgoda jednak będzie. Nadal mamy nadzieję, że wygra racjonalność i biznes.

A jeśli nie będzie, to rozważacie operowanie z Mazowsza i podzielicie ruch na dwa porty: Modlin i Radom?

Gdybyśmy mieli dzielić ruch, to raczej między Modlin i Lotnisko Chopina.

Dlaczego pana zdaniem w Modlinie nie pojawił się inny przewoźnik, poza Ryanairem?

Pamiętajmy, że pierwszym przewoźnikiem, który operował z Modlina, był nie Ryanair, ale Wizz Air. Potem lotnisko zostało zamknięte z powodu remontu drogi startowej i Wizz Air już tam nie wrócił. Dopóki więc istnieje Lotnisko Chopina i ma ono przepustowość, dopóty każdemu przewoźnikowi, który chce operować z tego regionu, łatwiej będzie sprzedać ofertę z Warszawy niż z Modlina. Mimo że będzie ona droższa, to stołeczny port zawsze ma przewagę jako lotnisko miejskie. To właśnie jest powód, dla którego poza Ryanairem nie ma zainteresowanych lataniem z Modlina. Nasz model biznesowy polegający na oferowaniu wielu kierunkach z dużą częstotliwością, przy krótkim czasie rotacji i przy niskich cenach biletu, udało się wdrożyć w Modlinie z powodzeniem. Inne linie nie stosują tego modelu, zresztą w Warszawie byłoby to niemożliwe.

Pana szef Micheal O'Leary mówi, że bilety w Ryanairze są tanie, bo trzeba zachęcić ludzi do latania. Ale widać, jak szybko rosną ceny paliw. Czy w takiej sytuacji niskie ceny są do utrzymania?

Rzeczywiście jest tak, że ceny paliw kształtują ceny biletów. Jeśli więc będą one rosły, to wcześniej czy później przeniesie się to na koszty operowania i bilety podrożeją. Ale jak wiemy, nie tylko paliwo ma wpływ na cenę biletów. Reszta kosztów w dużej mierze jest pod kontrolą przewoźników, więc jeżeli chodzi o Ryanaira, w najbliższym czasie ceny utrzymają się na niskim poziomie. I na pewno nie zmienimy naszego modelu oferowania, który gwarantuje najniższe ceny dla pasażerów. Więc z całą odpowiedzialnością mogę obiecać: czasy tanich biletów jeszcze nie minęły.

Ryanair zaskarżył pomoc dla linii tradycyjnych. I w dwóch przypadkach wygrał. Czy liczycie na to, że Komisja Europejska nakaże zwrot tych miliardów?

Oczywiście, że tak. Zaskarżyliśmy kilka decyzji i niektóre z nich udało się w pierwszej instancji wygrać. Wobec innych wnieśliśmy apelacje. Cieszy nas to, że wzięto pod uwagę dużo argumentów wskazanych przez Ryanaira. Ale co Komisja Europejska z tym zrobi ? Czekamy. I zależnie od odpowiedzi będziemy działać. Ryanair krytycznie podchodzi do każdej pomocy.

Ale przecież Ryanair także wziął pieniądze od rządu brytyjskiego?

Wzięliśmy, to prawda. Ale porównajmy program, który był w W. Brytanii z tymi na innych rynkach. Tamten był otwarty dla wszystkich. Nikt nie szufladkował przewoźników, który jest tradycyjny, a który niskokosztowy i jaki ma model biznesowy czy narodowość. I praktycznie wszyscy przewoźnicy operujący z Wielkiej Brytanii skorzystali z publicznych pieniędzy.

W innych państwach poszła pomoc indywidualna. Tam nie postrzegano branży jako całości, tylko wybrano jeden czy dwa podmioty z całego sektora. Często takie, które nie mają istotnej pozycji na rynku, tylko państwowy rodowód, i im właśnie dały pieniądze. Nam chodzi o to, żeby wskazać, że takie przekazywanie miliardów jedynie wąskiej grupie firm jest drogą donikąd. W czasie pandemii rządy, udzielając pomocy publicznej, cofnęły wolnorynkowe zmiany w lotnictwie budowane przez dziesięciolecia. Praktycznie do lat 60. czy 70., kiedy to linie lotnicze były „departamentami" w ministerstwach transportu i woziły jedynie elitę. Na to nie ma naszej zgody.

Michał Kaczmarzyk jest prezesem Ryanair Sun od 2017 r. Skończył Global ACI-ICAO Airport Management Professional Accreditation Programme (AMPAP), Concordia University w Montrealu, Wydział Ekonomiczny Politechniki Radomskiej oraz SGH w Warszawie. Pracował w PricewaterhouseCoopers, Agencji Rozwoju Przemysłu i UOKiK. Był prezesem LOT Cargo, LS, a w latach 2014–2016 szefem PPL.

Czy rozgrywki piłkarskie w Euro są czasami żniw przewozowych dla takich linii jak Ryanair Sun? Bo przecież kibice latają do portów obsługiwanych przez Ryanaira?

Tak, rzeczywiście, wykonujemy dodatkowe rejsy rozkładowe i charterowe w związku z Euro 2020. Większość z nich była jednak zakontraktowana przez federacje piłkarskie kilka miesięcy temu. Oczywiście już w czasie samej imprezy pojawia się sporo zapytań o czartery dla kibiców, bo nie wiadomo ostatecznie, z jakich stolic będą oni podróżowali. To jest przecież uzależnione od tego, kto wygrał w kolejnej rundzie. Ale nie jest to dla nas znaczący biznes, po prostu dodanie kilku rejsów do naszej siatki, gdzie w tej chwili latanie rozkładowe i czarterowe tylko z polskich baz to ponad tysiąc operacji w tygodniu. Oczywiście w sytuacji, kiedy ma się gotową flotę, załogi i sloty, dobrze jest wykonać każdy rejs.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację