Gdyby PiS, po tym jak Senat odrzuci tę ustawę na początku maja, chciało odrzucić weto senackie, uzyskać podpis prezydenta, ogłosić to w Dzienniku Ustaw i zabrać się do organizacji wyborów, to będzie musiało złamać kolejne przepisy. W tej chwili tej ustawy nie ma. I wszelkie działania, które byłyby podejmowane do końca kwietnia czy na początku maja przez różne organy, które miałyby tę ustawę realizować i przygotowywać do powszechnego głosowania korespondencyjnego, byłyby po prostu nielegalne. Tyle mogę powiedzieć w tej sprawie. PiS oczywiście przyzwyczaił nas do tego, że konstytucję ma za nic, prawo ma za nic, zasady niedziałania prawa wstecz ma za nic, ale to nie znaczy, że mamy to akceptować.
A gdyby przyjąć jakiś plan awaryjny? Np. wprowadzić poprawkę o przedłużonym vacatio legis, co oznaczałoby, że głosowanie korespondencyjne może się odbyć, ale później, za kilka miesięcy? Słychać z kuluarów parlamentu, że Porozumienie Jarosława Gowina mogłoby taką poprawkę w Sejmie poprzeć.
Porozumienie Jarosława Gowina zgłasza różne propozycje, które w ludowym porzekadle określa się jako „lewą ręką przez prawe ucho”. Bo cóż by oznaczała zgoda na tę propozycję? Akceptację dla trybu obowiązkowych wyborów korespondencyjnych dla 30 mln Polaków. Po co to wprowadzać? Kiedy epidemia wygaśnie, wtedy pójdziemy do lokali wyborczych normalnie zagłosować. Ten tryb jest nie do przyjęcia: wrzucanie do skrzynek pakietów to jest wymysł podporządkowany interesom politycznym. A poza tym: jeżeli ta ustawa nie wchodzi w życie, to obowiązuje inna ustawa – którą my w Senacie odrzuciliśmy na początku marca, a prezydent podpisał. Stanowiąca, że głosujemy 10 maja, a osoby w wieku powyżej 60 lat mogą głosować korespondencyjnie. A więc wybory i tak władza mogłaby w swoim mniemaniu organizować. Tu wszystko jest bez sensu. Porozumienie zaplątało się w swoje propozycje, zamiast przyjąć najbardziej naturalną, jaką jest wprowadzenie stanu klęski żywiołowej.
To jest klincz. Opozycja stara się zmusić PiS do wprowadzenia stanu klęski żywiołowej, władza nie chce tego uczynić, a obywatele naprawdę nie wiedzą, co z tego wyniknie. Trzymacie się w żelaznym uścisku i nikt się nie chce ani odrobinę przesunąć.
Różnica między nami polega na tym, że Senat działa zgodnie z prawem, a PiS nie. Władza doskonale wie, że prawie 80 proc. obywateli nie chce wyborów w tym terminie, i lekceważy ten głos kompletnie. Nie jesteśmy w stanie zahamować wszystkich działań PiS-u i Jarosława Kaczyńskiego, który siedząc odizolowany na Nowogrodzkiej, wydaje wszystkim dyspozycje. A jak chodzi na spacery, to tam, gdzie nie wolno.
Skoro nie jesteście w stanie zahamować, to wybory się odbędą. Co wtedy?