Niewielkie są szanse na zmianę tej sytuacji, bo o ile generalnie prawo jest w Polsce nieprzewidywalne, o tyle handel ma dodatkowo na horyzoncie kilka wyjątkowo niekorzystnych rozwiązań.
Tymczasem do wejścia na giełdę szykuje się sieć supermarketów Dino, która jest przykładem udanej strategii rozwoju w jednym regionie i stopniowego wchodzenia do kolejnych. Pokazuje również, że nawet na tak mocno konkurencyjnym rynku, jak sprzedaż detaliczna żywności, można znaleźć niszę.
Pytanie, czy uwierzą w to inwestorzy. Handel znany jest z pracy na minimalnych marżach, wynoszących średnio 2–3 proc. Trudno więc liczyć na kokosy (choć oczywiście są firmy, które wykazują lepsze wyniki). Nieprzypadkowo z czołówki największych firm handlowych notowany jest tylko hurtowy Eurocash. Detaliści mają skromną reprezentację.
Przy założeniu, że Dino takie wyniki pokaże, czy będzie to wystarczająca zachęta dla inwestorów, aby akcje kupić? Niskie marże to jedno, a nieprzewidywalne prawo dotykające tej branży – drugie. Nie wiadomo, w jakim kierunku pójdą prace nad kolejną ustawą wprowadzającą podatek obrotowy od sieci handlowych. Obecne dyskutowane są różne warianty podatku liniowego, przekraczającego 1 proc. Dla firm handlowych byłby to ogromny koszt.
Nie wiadomo też, co stanie się z propozycją zamknięcia sklepów w niedzielę. Pomysłodawcy ustawy liczą, że zamknięcie w ten dzień dużych sklepów spowoduje napływ klientów do najmniejszych placówek, które będą mogły pracować normalnie. Tylko czy tak się stanie? Może klienci zrobią większe zakupy w pozostałe dni i tak naprawdę to duże sklepy na zakazie stracą najmniej?