PiS liczy na niespodzianki w dużych miastach, ale w tej kampanii stawia przede wszystkim na sejmiki. Jak dowiaduje się „Rzeczpospolita" stratedzy w sztabie mają do dyspozycji bardzo precyzyjne sondaże pokazujące poparcie w każdym województwie.
– One umożliwiają nam wskazywanie tych powiatów, gdzie powinniśmy angażować swoje siły, a gdzie nie jest to potrzebne – twierdzi nasz rozmówca z partyjnej centrali.
Dokładne wyniki tych sondaży są dobrze pilnowaną tajemnicą. Z PiS z jednej strony słychać ostrożne głosy co do rozmiarów kolejnych zdobyczy „terytorialnych" (obecnie rządzi tylko na Podkarpaciu), ale odpowiedzialny za sondaże prof. Waldemar Paruch twierdzi, że wybory mogą przynieść w sejmikach „polityczne trzęsienie ziemi".
– Nie da się łatwo policzyć wyniku wyborów do sejmików. Nie wiemy, jaka będzie frekwencja. Będzie niższa niż w wyborach prezydenckich i parlamentarnych. Wiemy, że PiS może tylko na tych wyborach zyskać. PO i PSL są w defensywie – zastrzegał w środę Paruch na antenie wPolsce.pl.
To jedna z przyczyn, dla których PiS w swoich kampanijnych działaniach jest skazane niejako na ofensywę. Premier Mateusz Morawiecki odwiedził do tej pory województwa świętokrzyskie, łódzkie (Łowicz), opolskie i Dolny Śląsk. W weekend będzie w Zielonej Górze i Szczecinie, czyli na tzw. ścianie zachodniej, uchodzącej do tej pory za bastion Platformy. Z naszych informacji wynika, że PiS ma w najbliższych tygodniach skupić się na podobnych spotkaniach w terenie i konwencjach regionalnych, a rozbudowa działań kampanijnych planowana jest na koniec września. Nasi rozmówcy podkreślają jednak, że i tak między weekendami premier jest bardzo aktywny.