- Zapraszam wszystkich na ten marsz. Musi przyjść ktoś z rządu i stanąć po stronie tych, którzy są słabsi - mówił w Onecie Biedroń.
Biedroń przekonywał, że nadszedł moment, w którym "możemy pokazać solidarność z tymi, którzy zostali pobici i boją się wyjść z domu". - To jest chwila, w której możemy powiedzieć, że nie pozwolimy na to, żeby tworzono getta i przestrzeń, w której jakaś grupa społeczna nie ma wstępu - dodał.
Lider Wiosny ostrzegał, że "od mowy nienawiści do przestępstw jest bardzo krótka droga". - Człowiek, któremu sączy się jad, w pewnym momencie weźmie kamień i rzuci nim w kierunku grupy, która obrażana i poniżana. Politycy muszą wystrzegać się języka nienawiści, bo ma on swoje konsekwencje w postaci przestępstw - przekonywał polityk.
Biedroń ocenił, że obecnie prowadzona jest "nagonka" na przedstawicieli społeczności LGBT, w których politycy zobaczyli "kozła ofiarnego rozbudzającego emocje".