By wystawić listy do Sejmu w całym kraju, trzeba było zarejestrować kandydatów w przynajmniej połowie z 41 okręgów. Z komunikatu, który opublikowała na swoich stronach internetowych Państwowa Komisja Wyborcza, wynika, że udało się to ośmiu formacjom, co sprawia, że sondażownie będą miały już jasność, czyje poparcie badać. Połowa zarejestrowanych ma już reprezentację w Sejmie: Zjednoczona Lewica (SLD i Twój Ruch), PiS, PSL i PO. Pozostałe (Kukiz'15, Partia Razem, KORWiN i Nowoczesna Ryszarda Petru) muszą przekroczyć próg wyborczy po raz pierwszy.
To trzecie z rzędu wybory z podobną liczbą komitetów (cztery lata temu było ich siedem), co pokazuje, że po 2005 r. scena polityczna mocno się skonsolidowała. Sytuacja wydaje się jednak mniej korzystna dla PO niż cztery lata temu.
Petru w stawce
Bezpośrednio do wyborców partii rządzącej odwołuje się Petru. Pewnym pocieszeniem dla Platformy może być fakt, że jako jedyny z ogólnopolskich komitetów dostarczył podpisy do PKW w ostatniej chwili, co nie przytrafiło się nawet Kukizowi, od którego Petru miał być sprawniejszy organizacyjnie. Może to być pierwszy sygnał, że ruch ekonomisty nie jest tak prężny, jak dotąd udawało mu się go kreować. Rzut na taśmę z rejestracją dziwi tym bardziej, że jego kampania wygląda na zasobną finansowo. W liczbie billboardów ustępuje pewnie tylko PO, a w sobotę organizuje kolejną w tym roku konwencję. Petru może nie mieć najsilniejszych struktur, ale w starciu wizerunkowym nie będzie dla rządzących wygodny.
Podobną sytuację miał PiS przed czterema laty. Wtedy rywalizował z rozłamowcami z Polska Jest Najważniejsza, dziś po związaniu narodowców przez Kukiza w rozległym światopoglądowo ruchu nie ma już konkurencji na prawicy. Rywalizacja w podobnym elektoracie nie tylko oznacza ryzyko utraty kilkuset tysięcy głosów, ale również zmusza do modyfikacji przekazu w kampanii.
Według ostatnich znanych danych (CBOS z czerwca) 15 proc. Polaków ma poglądy lewicowe, 32 proc. centrowe, 33 proc. prawicowe, a reszta jest nieokreślona. Jednak tylko wyborcy prawicy byli bardziej zmobilizowani do udziału w wyborach prezydenckich i ich udział w ogólnym odsetku głosujących był jeszcze większy. Dlatego w sytuacji, gdy PiS nie ma prawicowej alternatywy, bardzo niebezpieczne mogą być słowa polityków PO, którzy mówiąc o konkurencji, używają słowa „prawica" w znaczeniu pejoratywnym.
Zmartwieniem dla PO może być konsolidacja lewicy. Choć to elektorat o najmniejszym zasięgu, to – jak pokazuje wspomniane badanie CBOS – w wyborach prezydenckich orientował się on na kandydata PO. Jeśli porównujemy sytuację do tej sprzed czterech lat, to dwie partie (SLD i Twój Ruch) zastąpił jeden blok, który obejmuje również pozaparlamentarny plankton. I choć wtedy nowy ruch Janusza Palikota był na fali, a potem obie lewicowe formacje traciły wyborców, to ostatnie sondaże pokazują, że zaczyna działać premia za zjednoczenie.