Saryusz-Wolski: Kaczyńscy wprowadzali nas do Unii

Premier Mateusz Morawiecki też negocjował akcesję - zapewnia europoseł Jacek Saryusz-Wolski, warszawska „jedynka” PiS.

Aktualizacja: 02.05.2019 19:25 Publikacja: 01.05.2019 17:48

Saryusz-Wolski: Kaczyńscy wprowadzali nas do Unii

Foto: Michel Christen

15 lat temu Polska przystąpiła do Unii Europejskiej. Jaki jest bilans naszej obecności w Unii?

Bilans jest zdecydowanie pozytywny. Korzyści przewyższają koszty. Należy pamiętać, że był to przede wszystkim wybór geostrategiczny i cywilizacyjny, dopiero potem ekonomiczny. Członkostwo w UE zwiększa bezpieczeństwo Polski, umacnia jej pozycję w Europie i świecie, służy obywatelom i gospodarce.

Był pan przewodniczącym polskiego zespołu negocjacyjnego w latach 1997–2001. Czyją zasługą jest obecność Polski w strukturach unijnych?

Obecność Polski w UE jest zasługą Polek i Polaków, rewolucji „Solidarności”, całej sztafety sejmów i rządów RP. Ukłon należy się też szerpom, wielkiej ilości w większości anonimowych polskich urzędników i dyplomatów oraz wielu ludziom dobrej woli. Mnie przypadł przywilej bycia pierwszym ministrem ds. europejskich, negocjatorem stowarzyszenia i członkostwa Polski do UE oraz organizatorem struktur rządowych i procesu przygotowania do członkostwa, poczynając od roku 1991.

Jaką rolę w wejściu Polski do UE odegrał Mateusz Morawiecki, który mówił, że sam negocjował przystąpienie 20 lat temu?

Premier Morawiecki brał udział w tym procesie. W 1998 roku był zastępcą dyrektora Departamentu Negocjacji Akcesyjnych w Komitecie Integracji Europejskiej i członkiem grupy negocjującej przystąpienie Polski do UE (bankowość i finanse). To był bardzo ważny i trudny obszar negocjacji.

Bracia Kaczyńscy wprowadzali Polskę do Unii Europejskiej?

Tak, również bracia Kaczyńscy, jako architekci naszej drogi do niepodległości, wprowadzali Polskę do UE, będąc aktywnymi uczestnikami tego długiego procesu, od NSZZ Solidarność poczynając. Już w 1991 roku ówczesne PC (Porozumienie Centrum), poprzednie wcielenie dzisiejszego PiS, jako pierwsza partia deklarowało wejście Polski do struktur NATO i EWG – jako priorytet w swoich postulatach politycznych, w przeciwieństwie do wielu polityków dzisiejszej Koalicji Europejskiej, optujących wówczas za zakonserwowaniem starego porządku geopolitycznego w postaci NATO-bis i EWG-bis. Rząd Jana Olszewskiego (większość stanowili w nim członkowie PC) był rządem przełomowym dla naszego dążenia do NATO i UE. Bez członkostwa w NATO nie byłoby członkostwa w UE. To świętej pamięci premier Jan Olszewski podjął decyzję o podpisaniu układu stowarzyszeniowego Polski ze Wspólnotami Europejskimi 16 grudnia 1991 roku.

Czy projekt UE ma się ku końcowi?

Nie, to jest projekt dynamiczny, wymagający teraz reform i korekty, ale odpowiadający na żywotne potrzeby obywateli Europy: pokoju i dobrobytu. Zasługuje na dobrą zmianę, wobec nowych wyzwań.

Czyją winą jest brexit?

Brytyjskich polityków i populistycznych brytyjskich mediów tabloidowych, w tym ogromnej dawki dezinformacji zaserwowanej społeczeństwu brytyjskiemu. Ale na pewno winę ponosi także obecne kierownictwo UE, w tym Donald Tusk, któremu to formalnie jako przewodniczącemu Rady Europejskiej, przynależała kompetencja ws. negocjacji brexitowych, ale oddał je walkowerem Junckerowi. Winna jest także nadmierna centralizacja w UE, która stworzyła ku temu warunki, oraz instytucje UE, które nie próbowały nawet Wielkiej Brytanii zatrzymywać.

A na ile możliwy jest polexit?

Polexit to humbug, hasło wymyślone i używane przez totalną opozycję w celu zwalczania rządów PiS. Członkostwo w UE jest polską racją stanu i cieszy się poparciem około 90 proc. polskiego społeczeństwa. Prawo i Sprawiedliwość nie ma takiego terminu w swoim słowniku. Teraz, ale i po wygraniu wyborów przez PiS, polexit nie jest nawet do pomyślenia, to oczywiste. Dostrzega to nawet przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker w swoim wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” z 29 kwietnia 2019 roku. Natomiast trudno powiedzieć co przyniosą przyszłe działania tak heterogenicznego tworu, jakim jest Koalicja Obywatelska, szczególnie że już domagano się wyrzucenia Polski z UE ustami Lecha Wałęsy oraz referendum ustami Grzegorza Schetyny, zastosowania zaś sankcji z art. 7 wobec Polski ustami Donalda Tuska. Totalna opozycja swoimi działaniami z zakresu „akcja zagranica” szkodzi nie tylko wizerunkowi i interesom Polski, ale przede wszystkim niszczy polskie członkostwo w UE oraz źle się przysługuje samej Unii Europejskiej, osłabiając ją.

Prezes Kaczyński zapowiadał przygotowanie nowego unijnego traktatu przez PiS. Kiedy może on ujrzeć światło dzienne?

Nowy traktat jest potrzebny, bo potrzebna jest reforma i konsolidacja ustroju UE, ale zarazem jego przyjęcie jest nierealistyczne, a to ze względu na ogromne różnice stanowisk i sprzeczności interesów.

Jest pan warszawską „jedynką” PiS. Czy będzie pańska debata z Włodzimierzem Cimoszewiczem, „jedynką” Koalicji Europejskiej z Warszawy, lub Robertem Biedroniem, „jedynką” Wiosny, o miejscu Polski w Unii?

Wielokroć deklarowałem gotowość do debaty z „jedynkami”. Jednak o ile mi wiadomo, to pan Włodzimierz Cimoszewicz odmawia. Obawiam się, że tym samym okazuje lekceważenie wyborcom, a to nie przystoi.

Jaka jest i jaka powinna być perspektywa Polski w UE na najbliższe lata?

To perspektywa emancypacji i wzmocnienia pozycji Polski w UE, budowy Unii równych państw, równych obywateli i konsumentów, a nie Unii dwóch prędkości i podwójnych standardów, przywracania równowagi na osi Wschód–Zachód, respektowania tożsamości narodowych, obrony tożsamości cywilizacji europejskiej, zasad solidarności, subsydiarności i sprawiedliwości. To perspektywa powrotu instytucji UE do działania w ramach prawa europejskiego, a nie poza nim, robienia mniej, ale lepiej, odchudzenia legislacji, decentralizacji, a nie centralizacji Unii Europejskiej. Unia winna zajmować się realnymi potrzebami obywateli, walczyć z kryzysami, a nie promować i narzucać projekty ideologiczne. Polska potrzebuje Unii dbającej o bezpieczeństwo wewnętrzne i zewnętrzne, dobrobyt Europejczyków oraz pokój w sąsiedztwie.

Donald Tusk przygotowuje wystąpienia na 3 maja i 4 czerwca. Czy to przekracza uprawnienia szefa RE?

Już w pierwszej kadencji Donald Tusk zaczął wychodzić z roli przewodniczącego Rady Europejskiej i ingerować w sprawy jako nieformalny lider polskiej opozycji, tym samych gwałcąc ducha artykułu 15.6 traktatu o UE, który zabrania pełnienia ról publicznych w krajach członkowskich.

Wystąpienia 3 maja i 4 czerwca mogą być tego apogeum, to oczywiste przekroczenie uprawnień i naruszenie zasad i obyczajów w UE. Trudno natomiast reagować na sytuacje, kiedy szatniarz, jak u Barei, odmawia wydania płaszcza.

Co oznaczałby dla Polski powrót pańskiego byłego kolegi partyjnego do kraju i zaangażowanie w politykę oraz ewentualny start w wyborach prezydenckich?

Sądzę, że oznaczałby jego przegraną. Po zakończeniu swej kadencji Donald Tusk może wrócić do polityki krajowej, ale nie powinien do niej wkraczać przedtem. Po powrocie powinien zacząć od wytłumaczenia się z zawiedzionych oczekiwań Polski i regionu Europy Środkowo-Wschodniej oraz szkód, jakie wyrządził Polsce jako szef Rady Europejskiej.

15 lat temu Polska przystąpiła do Unii Europejskiej. Jaki jest bilans naszej obecności w Unii?

Bilans jest zdecydowanie pozytywny. Korzyści przewyższają koszty. Należy pamiętać, że był to przede wszystkim wybór geostrategiczny i cywilizacyjny, dopiero potem ekonomiczny. Członkostwo w UE zwiększa bezpieczeństwo Polski, umacnia jej pozycję w Europie i świecie, służy obywatelom i gospodarce.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Młodzi samorządowcy z szansami na nowe otwarcie
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Polityka
Sondaż: Polacy nie wierzą, że Andrzej Duda może zostać liderem prawicy w Polsce?
Polityka
Nowy prezydent Krakowa będzie rządził gorzej bez Łukasza Gibały?
Polityka
"Jest pan świnią". Mariusz Kamiński wyszedł z przesłuchania komisji śledczej
Polityka
Marcin Mastalerek: Premier Tusk powinien się uczyć od prezydenta Dudy