Przy stole z dyktatorem

Unia Europejska nie ma strategii wobec Syrii. Mogą to wykorzystać Baszar Asad i Władimir Putin.

Publikacja: 11.03.2019 18:59

Na małym skrawku ziemi na wschodzie Syrii trwa ostatnie starcie z niedobitkami tzw. Państwa Islamski

Na małym skrawku ziemi na wschodzie Syrii trwa ostatnie starcie z niedobitkami tzw. Państwa Islamskiego. Ofensywę prowadzą Kurdowie z Syryjskich Sił Demokratycznych

Foto: AFP

W Brukseli rozpoczyna się we wtorek trzecia już doroczna konferencja poświęcona przyszłości Syrii. Współorganizują ją UE i ONZ, a celem jest zebranie pieniędzy na cele humanitarne w Syrii, a także na wsparcie uchodźców, których miliony przebywają m.in. w Libanie, Jordanii czy Turcji.

Obiecane pieniądze są wypłacane, ale zdaniem ekspertów Unia nie odgrywa istotnej roli w regionie. Bo nie wie, jak się zachować wobec reżimu Asada. I nie mówi w tej sprawie jednym głosem.

Pomoc i dialog?

Wojna domowa w Syrii trwa od 2011 roku. Szacuje się, że po stronie rządowej zginęło w niej blisko 140 tys. osób, a po stronie rebeliantów – nawet 470 tys. Efektem wojny są też miliony uchodźców, z których część żyje w obozach w krajach sąsiednich, a część przedostała się do Europy, przyczyniając się do wybuchu kryzysu migracyjnego. I tak właśnie postrzega ten kraj coraz więcej państw UE: z jednej strony konieczność niesienia pomocy humanitarnej, ale z drugiej ognisko niestabilności mogące doprowadzić do kolejnych fal migracyjnych.

Czytaj także: Syria: Rosja bombarduje rebeliantów? Moskwa zaprzecza

To dlatego kraje opowiadające się za zamykaniem granic, jak Włochy, Austria czy Węgry, przekonują do dialogu z oskarżanym o ludobójstwo Baszarem Asadem. Wśród państw nastawionych przychylniej wobec Damaszku jest też Polska, która oferuje program pomocy realizowanej na miejscu. Miałby on polegać na budowie osiedli dla uchodźców wracających do Syrii. W tej sprawie był w stolicy Syrii w sierpniu ub. roku wiceszef MSZ.

– Pomoc dla Syrii jest uwarunkowana realizacją rezolucji ONZ, która nawołuje do politycznej zmiany. Państwa członkowskie mają jednak coraz bardziej rozbieżne stanowiska. Niektóre, jak Austria, Węgry, Włochy czy Polska, opowiadają się za dialogiem z Asadem i uważają, że pomoc na miejscu to najlepszy sposób na uniknięcie kolejnych fal uchodźców. A nawet powrót tych, którzy wcześniej opuścili Syrię – mówi „Rzeczpospolitej" Luigi Scazzieri, ekspert Centre for European Reform w Londynie.

Z drugiej strony są jednak zwolennicy ostrego kursu wobec Asada, jak Niemcy, Francja czy Wielka Brytania. Dla nich zmiany polityczne to warunek podstawowy, by pomagać na miejscu. – Jeśli założymy, że Asad wojnę wygrał, to raczej nie zgodzi się na zmiany polityczne. I wtedy jedność UE może osłabnąć, jeśli nie zostanie uzgodniona lista realistycznych warunków – uważa ekspert.

Bez wspólnego frontu

A w to, że Asad wojnę wygrał, już raczej nikt nie wątpi. – W tej sytuacji potrzebny jest jakiś polityczny sygnał do nawiązania kontaktów. UE nie może stawiać warunku zmian politycznych, bo to nierealne. Powinna natomiast postawić twarde warunki dotyczące pomocy humanitarnej, wsparcia dla społeczeństwa obywatelskiego. I od ich realizacji uzależnić pomoc – mówi Julien Barnes-Dacey z European Council for Foreign Relations (ECFR).

Według niego Damaszek jest bardzo zainteresowany dwustronnymi rozmowami z pojedynczymi krajami UE. Bo wtedy może nimi manipulować. Podobną taktykę stosuje wspierająca Asada Rosja. – Pomoc oferowana przez Polskę może zostać przejęta przez popleczników Asada. Kluczowe jest wspólne działanie całej UE. Wtedy będzie mogła wykorzystać swój potencjał. Podzielona nie będzie tam traktowana tak, jak na to zasługuje – uważa ekspert ECFR.

Na razie jednak niewiele wskazuje na to, żeby strategia UE miała się zmienić. Na konferencji brukselskiej, gdzie przybędą ministrowie spraw zagranicznych państw UE, ten temat bezpiecznie raczej nie będzie poruszany. – Nie widzę chęci rozmowy na ten temat. Bo ujawni ona tylko głębokie podziały – mówi Barnes-Dacey.

Bardziej realistyczne podejście do kontaktów z Asadem mogłoby stanowić wsparcie dla zwykłych Syryjczyków. – UE nie ma żadnej wspólnej strategii w sprawie Syrii. Zwolennicy ostrego kursu wymuszali do tej pory swoje stanowisko, nie biorąc pod uwagę opinii krajów inaczej myślących – mówi nam Nour Samaha, dziennikarka mieszkająca w Bejrucie, współpracująca z pismem „Foreign Policy" i think tankiem ECFR. Według niej nawet organizacje pozarządowe narzekają, że trudno uzyskać precyzyjną wykładnię tego, jak pomagać w Syrii, żeby nie było to uznane za współpracę z reżimem.

– Zachód musi uznać, że Asad przetrwał i że posiada władzę na terytorium Syrii. Jeśli chce, żeby Syria stała się państwem upadłym, to jego dotychczasowa strategia jest słuszna. Ale jeśli chce przywrócić tam stabilność i powstrzymać kolejne fale uchodźców, to musi zmienić swoje nastawienie – mówi Nour Samaha. Według niej stosowane do tej pory sankcje gospodarcze uderzają w ludność, a ludzie władzy i tak znajdują sposoby na bogacenie się. Choćby poprzez robienie interesów z Arabią Saudyjską, Iranem czy Rosją.

W Brukseli rozpoczyna się we wtorek trzecia już doroczna konferencja poświęcona przyszłości Syrii. Współorganizują ją UE i ONZ, a celem jest zebranie pieniędzy na cele humanitarne w Syrii, a także na wsparcie uchodźców, których miliony przebywają m.in. w Libanie, Jordanii czy Turcji.

Obiecane pieniądze są wypłacane, ale zdaniem ekspertów Unia nie odgrywa istotnej roli w regionie. Bo nie wie, jak się zachować wobec reżimu Asada. I nie mówi w tej sprawie jednym głosem.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 786
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 785
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 784
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 783
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 782