W Brukseli rozpoczyna się we wtorek trzecia już doroczna konferencja poświęcona przyszłości Syrii. Współorganizują ją UE i ONZ, a celem jest zebranie pieniędzy na cele humanitarne w Syrii, a także na wsparcie uchodźców, których miliony przebywają m.in. w Libanie, Jordanii czy Turcji.
Obiecane pieniądze są wypłacane, ale zdaniem ekspertów Unia nie odgrywa istotnej roli w regionie. Bo nie wie, jak się zachować wobec reżimu Asada. I nie mówi w tej sprawie jednym głosem.
Pomoc i dialog?
Wojna domowa w Syrii trwa od 2011 roku. Szacuje się, że po stronie rządowej zginęło w niej blisko 140 tys. osób, a po stronie rebeliantów – nawet 470 tys. Efektem wojny są też miliony uchodźców, z których część żyje w obozach w krajach sąsiednich, a część przedostała się do Europy, przyczyniając się do wybuchu kryzysu migracyjnego. I tak właśnie postrzega ten kraj coraz więcej państw UE: z jednej strony konieczność niesienia pomocy humanitarnej, ale z drugiej ognisko niestabilności mogące doprowadzić do kolejnych fal migracyjnych.
Czytaj także: Syria: Rosja bombarduje rebeliantów? Moskwa zaprzecza
To dlatego kraje opowiadające się za zamykaniem granic, jak Włochy, Austria czy Węgry, przekonują do dialogu z oskarżanym o ludobójstwo Baszarem Asadem. Wśród państw nastawionych przychylniej wobec Damaszku jest też Polska, która oferuje program pomocy realizowanej na miejscu. Miałby on polegać na budowie osiedli dla uchodźców wracających do Syrii. W tej sprawie był w stolicy Syrii w sierpniu ub. roku wiceszef MSZ.