Śmiszek w Radiu Wrocław krytycznie ocenił możliwość powstania wspólnej listy opozycji przed wyborami do parlamentu. - To jest taki fetysz, podnoszony od czasu do czasu. Przypomnę kilka podstawowych faktów - mamy dwa i pół roku do wyborów. Dziś sondaże są takie, jutro inne. Myślę, że mądrzy politycy, mądrzy liderzy partyjni i liderki, podejmują tego typu decyzje nie pod wpływem sugestii różnych środowisk, mediów, czy nawet sondaży, tylko podejmują takie decyzje w momencie, kiedy one są potrzebne - mówił działacz Lewicy.

- Dzisiaj, na dwa i pół roku przed wyborami, nie ma potrzeby mówienia, że idziemy na jednej liście, że Platforma idzie na naszej liście, czy my idziemy na liście jakiejś koalicji, ponieważ w polityce wszystko jest bardzo dynamiczne i płynne - dodał poseł.

Jak podkreślił, dziś Lewica „skupia się przede wszystkim na promowaniu swojego projektu, swojej oferty dla Polek i Polaków, a także budowaniu swoich struktur i zasobów”. - Jak widać, ostatnie tygodnie w każdym sondażu przynoszą wzrosty dla Lewicy. To oznacza, że program socjaldemokratyczny, postępowy, progresywny, proeuropejski, mocno osadzony na takich dwóch nogach - praw człowieka i prawach socjalnych, ekonomicznych, - coraz bardziej się podoba Polakom - powiedział.

- Nie sądzę więc, żeby tu była jakaś nagła potrzeba scalania wszystkiego do jednego woreczka, od Bosaka po Śmiszka, bo to się chyba na razie nie sprawdzi. W ogóle się nie sprawdzi - ocenił Krzysztof Śmiszek.