Wiem, że nie należy chwalić dnia przed zachodem słońca, a w tej sprawie może nawet w ogóle. Tym bardziej gdy wielu dziennikarzy wciąż wieści, że zamiast powstrzymania fali mowy nienawiści czeka nas tylko brutalizacja języka. Świadczyć mają o tym reakcje niektórych polityków, którzy dostrzegają biblijną drzazgę wyłącznie w oczach przeciwników politycznych, nie widząc niczego we własnych.

Inni, jak przegrany lider Nowoczesnej Ryszard Petru, zamierzają ze śmierci gdańskiego samorządowca uczynić wehikuł kampanii wyborczej. „Nad tą trumną ciszy być nie może" – perorują poseł Petru oraz jego koleżanka, papierek lakmusowy wrażliwości społecznej Polaków – Joanna Scheuring-Wielgus i domagają się całorocznych miesięcznic poświęconych pamięci Pawła Adamowicza. Pomijając fakt, że Petru wchodził do polityki jako mesjasz polskiego wolnego rynku i wszelką martyrologię zawsze miał za nic, jego dzisiejsze pomysły można uznać tylko za przejaw desperacji. I to w złym, imitatorskim stylu. Bowiem „miesięcznice" ktoś już kiedyś w Polsce wymyślił i nie wyszliśmy na tym najlepiej. Powtórka może więc nie jest jakoś szczególnie potrzebna.

Jednak Petru i Scheuring-Wielgus to raczej wyjątki. Większość klasy politycznej – przynajmniej na razie – daje pozory wsłuchiwania się w głos opinii publicznej. A ten jest jednoznaczny. Wedle badań IBRiS dla „Rzeczpospolitej" 90 proc. Polaków uważa problem mowy nienawiści za poważny, a 80 proc. spotkało się z jej przejawami osobiście. Czyż to nie czytelna wskazówka dla polityków przed serią kampanii? Jeśli bowiem dotąd uznawali, że podgrzewanie emocji przed wyborami jest niezbędne, to może po tych badaniach przynajmniej dokonają staranniejszej selekcji haseł. Jeszcze inną sprawą są jaskółki zmian systemowych. Musi cieszyć, że po gdańskim dramacie policja i wymiar sprawiedliwości podjęły zdecydowanie aktywniejsze działania przeciw hejterom. Zarówno stanowcze postępowania w sprawie gdańskiej zbrodni, jak i szereg akcji w całym kraju mogą zwiastować początek nowej polityki ścigania przestępstw związanych z mową nienawiści.

I politycy na koniec. Rafał Trzaskowski zawiesił za hejt wicedyrektora Muzeum Warszawy Jarosława Trybusia, a PiS za to samo pozbył się ze swoich szeregów radnego Kościerzyny Dariusza Janty. Aż ręce składają się do braw. Czyżby jednak się dało? Czyżby jednak Polska mogła pójść solidarnie za słowami ojca Ludwika Wiśniewskiego z gdańskiej bazyliki? Tak jak wszyscy jestem w tej sprawie ulepiony ze sceptycyzmu. Mogę tylko mieć nadzieję, ale przecież i ona jest ważna, kiedy na szali mamy kwestię polskiej demokracji. A właśnie o nią chodzi.