Od inauguracji kancelarii PCS Paruch Chruściel Schiffter nie minął jeszcze rok. Co przez ten czas udało się osiągnąć?
Mamy najliczniejszy zespół z polskich kancelarii HR – prawie 65 osób. Sześć biur w kraju. Chcemy być kancelarią HR pierwszego wyboru. Pracujemy dla około 400 przedsiębiorców – polskich i międzynarodowych. Staliśmy się częścią największej kancelarii prawa pracy na świecie - Littler Global.
Jak do tego doszło?
Littler wiele lat przyglądał się polskiemu rynkowi, ale nie wchodził w mariaż. Okazja zdarzyła się, gdy jesienią zeszłego roku spotkaliśmy się w Seulu. Dogadaliśmy się w pięć minut. Połączyła nas wizja pomagania biznesowi klientów i pragmatycznego podejścia do doradztwa. Kilka miesięcy później rozpoczęliśmy integrację.
A na świecie wybuchła pandemia. Jak to wpłynęło?
Ranking „Rz" nagrodził nas – jako jedyną kancelarię HR– za serwis informacyjny. To była okazja, by pokazać, że w sytuacji kryzysu reagujemy natychmiast. Klienci to docenili. Złożyliśmy ok. 80 wniosków o dofinansowanie z tarcz antykryzysowych. W Mazowieckim Urzędzie Wojewódzkim nasz wniosek był pierwszy i dawano go innym za wzorzec.
Jakimi kryteriami kieruje się firma taka jak Littler, szukając partnera w regionie?
Docenia nasz pragmatyzm biznesowy. W głębi serca jesteśmy przedsiębiorcami. Prawnicy są nie po to, by stawiać przeszkody, ale umożliwiać sprawne i legalne funkcjonowanie. Wcale niełatwo o prawników, którzy tak widzą świat. W Polsce i w regionie mamy dobre relacje z biznesem. Koordynujemy projekty w ościennych krajach, nawet na Bałkanach i w Azji Centralnej.
Biura w kraju to odpowiedź na zapotrzebowanie rynku czy inwestycja w przyszłość?
Mamy sześć biur, by nadgonić sytuację na rynkach, a nie rozglądać się za pracą. W roku covidowym 90 proc. spotkań i tak jest zdalnych – ale musimy rozumieć, jak działa lokalny rynek we Wrocławiu, jak w Krakowie, jak w Gdańsku, Poznaniu czy Warszawie. Mamy sporo spraw procesowych, więc łatwiej nam je obsłużyć na miejscu. Nasi lokalni klienci widzą różnicę w podejściu do nich między nami a innymi. Nie zarzucamy ich opiniami, skanami, załącznikami itp. W odpowiedzi na prośbę o poradę piszemy mailem pięć zdań. Najpierw: tak, można to zrobić – lub nie, nie można, a potem: zwróćcie uwagę na to i tamto, a w razie kłopotów brońcie się takim i takim argumentem. Ci, którzy nie mieli wcześniej do czynienia z taką formą doradztwa, twierdzą, że to całkiem nowa jakość.
Standard porady się zmienia?
Gdy pojawi się sprawa mobbingu czy kradzieży w firmie, nie chodzi o zamiecenie jej pod dywan, lecz skuteczne wyeliminowanie podobnych przypadków w przyszłości.
To nie jest norma?
Niestety nie. Taki standard przychodzi do nas z Zachodu, gdzie podobne sprawy przetoczyły się już przez różne firmy – w tym giełdowe, z akcjonariuszami. My pokazujemy, że dobry standard można wdrażać jako narzędzie budowy wartości firmy i przewagi nad konkurencją. Na przykład regulaminy pracy zdalnej. Przedsiębiorcy pytają, czy warto wdrażać je już teraz, czy czekać na ustawodawcę. My mówimy: ustawy są dla ustawodawcy, a regulamin w firmie jest dla was. Tam możecie wszystko uregulować. I za to nas cenią.
Materiał powstał we współpracy z PCS Paruch Chruściel Schifter | littler