Sadownicy nie kupują polis, bo ich nie stać

Sadownicy nie byli zainteresowani ubezpieczeniem upraw bez dotacji. Straty w rolnictwie rząd wycenia już na 46 mln zł, ale kwota ta wciąż rośnie.

Publikacja: 28.05.2017 20:16

Foto: 123RF

Dwie fale mrozów zniszczyły dużą część upraw. Sadownicy liczą straty, ponieważ większość z nich nie była ubezpieczona – mrozy nadeszły, zanim rząd zdążył wprowadzić ubezpieczenia z dotacjami z budżetu państwa. Wszyscy rolnicy na nie czekali.

Na rynku były dostępne ubezpieczenia bez dopłat, na zasadach komercyjnych. Tyle że właściwie nikt z nich nie skorzystał. PZU nie odnotował żadnego zainteresowania polisami bez dotacji.

– Chcemy się ubezpieczać, ale przy stawkach komercyjnych ubezpieczenie się nie kalkuluje – mówi „Rzeczpospolitej" Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników RP.

Ile kosztuje ubezpieczenie

Ubezpieczenie owoców od przymrozków w sadzie jabłoni o powierzchni 5 ha pod Grójcem kosztuje około 9 tys. zł. Gdy rolnik skorzysta z dotowanej polisy, zapłaci nieco ponad 3 tys. zł. Ubezpieczenie od gradu jest tańsze, bo bez dotacji kosztuje 6 tys. zł.

W tym roku pogoda jednak zaszachowała rolników. Pierwsze przymrozki przyszły zbyt wcześnie, by zdążyli sięgnąć po dotacje. Po Wielkanocy nikt już z kolei nie oczekiwał drugiego ataku chłodu, wybierali więc tańsze rozwiązanie.

– Fala chłodu w czasie Świąt Wielkanocnych spowodowała duże straty w sadach, które nie były chronione żadnymi polisami – mówi Dariusz Szymański, prezes grupy producentów owoców Nasz Sad. Pierwsze polisy można było podpisać dopiero w sobotę wielkanocną, a przymrozki przyszły dwa dni później. Ubezpieczenia się nie przydały – nie upłynęły dwa tygodnie karencji. – Po Wielkanocy większość sadowników skorzystała z ubezpieczenia obejmującego ryzyko gradobicia. Po czym w maju przyszła kolejna fala chłodu, która znowu ich dotknęła – dodaje Szymański.

Wyścig z pogodą

Sadownik podkreśla, że ubezpieczenia są konieczne. – Ryzyko pogodowe jest na tyle duże, że w wypadku zjawisk klęskowych nie jesteśmy w stanie samodzielnie przetrwać sezonu – mówi Dariusz Szymański. Odszkodowanie pozwala zwrócić część kosztów. – To też jest strata, tylko mniejsza – mówi.

To przeświadczenie widać także w statystykach, dostępne od połowy kwietnia dotowane polisy zdążyło już podpisać z PZU ponad 50 tys. rolników, z czego ok. 6 proc. sadowników. Dwa lata temu ubezpieczone było jedynie 3,8 proc. powierzchni sadów.

– W wiosennym sezonie ochroną zostało objęte o 50 proc. więcej powierzchni upraw niż w roku ubiegłym – potwierdza Andrzej Janc, dyrektor biura ubezpieczeń rolnych Concordii.

Winą za zbyt późne wprowadzenie oferty ubezpieczeń producenci obarczają polityków. – Sadownicy stali się ofiarami działania rządu – mówi Szymański. – Ofertę można było wprowadzić dwa miesiące wcześniej. Nasi sadownicy już w zimie zgłaszali się do firm – dodaje.

Rząd czeka na pełną wycenę strat, by zdecydować o pomocy dla producentów owoców. A te mogą być spore. – Szacujemy 50–60 proc. strat w jabłkach, nawet 90 proc. w czereśniach – wylicza Mirosław Maliszewski. Straty różnią się zależnie od regionu i położenia sadu, ich wysokość wciąż szacują komisje w 15 województwach.

Opinia

Witold Boguta, prezes Krajowego Związku Grup Producentów Owoców i Warzyw

Wielu rolników nie wykupuje nawet dotowanych ubezpieczeń, bo i tak stawki są dla nich za wysokie ze względu na niską opłacalność produkcji z ostatnich kilku lat.

Gdyby producent owoców kupił polisę i w okresie karencji przyszłyby przymrozki, to w takiej sytuacji nie ma ani pieniędzy, ani odszkodowania. Taka uroda tego systemu. Okres karencji chroni interesy firm ubezpieczeniowych, bo prognoza pogody zwykle jest podawana na dwa tygodnie. Mieliśmy taki zbieg zdarzeń, że gdy można było zawierać ubezpieczenia, to przyszły ponownie przymrozki.

Sadownicy patrzą na to z wielkimi obawami, często można już stwierdzić, że plonu nie będzie. W innych sadach są zawiązki na jabłoniach, ale nie wiadomo, jaki będzie ich los.

Oczekujemy wzrostu cen owoców. Trudno powiedzieć, jak dużego, bo konsumenci nie zapłacą za jabłka każdej ceny.

Dwie fale mrozów zniszczyły dużą część upraw. Sadownicy liczą straty, ponieważ większość z nich nie była ubezpieczona – mrozy nadeszły, zanim rząd zdążył wprowadzić ubezpieczenia z dotacjami z budżetu państwa. Wszyscy rolnicy na nie czekali.

Na rynku były dostępne ubezpieczenia bez dopłat, na zasadach komercyjnych. Tyle że właściwie nikt z nich nie skorzystał. PZU nie odnotował żadnego zainteresowania polisami bez dotacji.

Pozostało 89% artykułu
Ubezpieczenia
Nie ma planu zmian OFE i suwaka bezpieczeństwa
Ubezpieczenia
Wojciech Nagel: Polski nie stać na jeszcze niższy wiek emerytalny
Ubezpieczenia
Nadchodzi czas wyboru między OFE a ZUS. Co się komu opłaca
Ubezpieczenia
Przybywa wyłudzeń pieniędzy „na zgon”
Ubezpieczenia
Ukraina rozszerza ubezpieczenie statków o eksport przemysłowy