Hurkacz w wielkoszlemowym debiucie zwyciężył Tennysa Sandgrena 6:2, 6:2, 3:6, 6:3. Różnica rankingowa między Polakiem i Amerykaninem to blisko 150 pozycji. W Australian Open Sandgren grał w ćwierćfinale, Hurkacz doszedł do drugiej rundy eliminacji.
W Melbourne Sandgren interesował dziennikarzy także z powodu dużej aktywności w mediach społecznościowych, w których ujawnia poparcie dla amerykańskiej prawicy oraz zdecydowane poglądy w wielu innych sprawach. W Paryżu już z żadnej przyczyny głośno o nim nie będzie, bo młody Polak wyrzucił go z turnieju, prezentując mądry tenis, a także odporność na deszcz, który dwukrotnie przerywał grę. Znaczenie tego zwycięstwa trudno przecenić. Hubert Hurkacz zapamięta je na zawsze: piękny debiut w wielkoszlemowym turnieju głównym, zapewniony skok w klasyfikacji ATP ze 188. miejsca, o około 40 pozycji wyżej. Premia 79 tys. euro też jest nie do pogardzenia.
– Nie wiem, jak to się stało. Po prostu wierzyłem, że mogę wygrać. Pomogło mi właściwe zbilansowanie zagrań, Sandgren lubi mocne wymiany, więc starałem się niekiedy zwolnić, poczekać na okazję do ataku i przyspieszałem w dobrym momencie. Czułem wsparcie publiczności, są tu ze mną mama, tata, siostra, przyjechali znajomi. Marin Cilić, numer 3 w następnej rundzie? Czemu nie – mówił reporterowi Eurosportu tenisista z Wrocławia.
Trzeci dzień turnieju przyniósł odrobinę niepokoju kibicom Rafaela Nadala. W poniedziałek Hiszpan rozpoczął rywalizację z Simone Bolellim od wygrania dwóch setów 6:4, 6:3, ale potem było 3:0 dla Włocha, przerwa wymuszona przez deszcz i noc na przemyślenia.
Nadal wrócił we wtorek skupiony, szybko wyrównał na 3:3, lecz w tie-breaku ponownie musiał gonić rywala od alarmowego stanu 3-6. Jednak dogonił, druga piłka meczowa dała mu zwycięstwo 7:6 (11-9). Każdy jednak widział – ten start wcale nie był tak gładki, jak podpowiadał ranking. Kolejnym rywalem Nadala będzie Argentyńczyk Guido Pella (78. ATP).