Korespondencja z Paryża
Niewiele brakowało, by połowa papieru, który zapisano, zapowiadając turniej, była już makulaturą. Radek Stepanek (lat 37, 128. ATP) po przejściu kwalifikacji w pierwszej rundzie trafił na Andy'ego Murraya rozstawionego z nr 2 (w tym roku wygrywał już z Novakiem Djokoviciem i Rafaelem Nadalem). Mecz Szkota z Czechem przerwano w poniedziałek z powodu zapadających ciemności, wznowiono we wtorek i piąty set był świetnym widowiskiem.
Stepanek to tenisista z minionego świata. Gra tak, jakby cała rewolucja technologiczna przeszła obok – uderza płasko, praktycznie bez rotacji, często atakuje przy siatce, gra znakomite woleje, piłka na jego rakiecie brzmi tak czysto jak dzwon w Czeskich Budziejowicach.
Stepanek w końcu przegrał 6:3, 6:3, 0:6, 3:6, 5:7, ale dostał od widzów potężne brawa, może dlatego, że w ten lodowaty dzień na trybunach zasiedli przede wszystkim ci, którzy kupili tańsze bilety za swoje pieniądze, a loże i najdroższe sponsorskie miejsca były dramatycznie puste. Jeśli ktoś naprawdę lubi tenis, musi docenić Stepanka.
Agnieszka Radwańska (nr 2) spotyka się w środę w drugiej rundzie z Francuzką Caroline Garcią (40. WTA), która wygrała w sobotę w Strasburgu, choć zawsze twierdziła, że za nawierzchnią ziemną nie przepada. To taka francuska tradycja – od lat tenisowa federacja z siedzibą tuż przy stadionie Roland Garros szkoli zawodników, którzy grać na ceglanej mączce nie lubią. Radwańska i Garcia spotykały się trzy razy, dwa mecze wygrała Polka, wszystkie były trzysetowe.