- Ta decyzja wskazuje, że decydenci byli ostatni raz w teatrze na „Królewnie Śnieżce” z mamusią, całe środowisko decyzją rządu jest oburzone, to wyraz lekceważenia kultury – powiedział „Rz” Jan Englert, dyrektor artystyczny Teatru Narodowego w Warszawie.
– Dopuszczenie teatrów do grania dopiero 29 maja pokazuje, że kultura wysoka została umieszczona na końcu łańcucha pokarmowego. Co więcej, ta decyzja nie ma żadnego związku ze względami sanitarnymi i epidemiologicznymi, ponieważ nie słyszałem o kimkolwiek, kto by się zaraził na spektaklu granym przy 50 czy 25 procentach frekwencji, na którym widzowie siedzą co dwa metry i nie rozmawiają. Słyszałem za to o licznych zakażeniach na weselach, na które jest zgoda. Mam obawę, że za wszystkim stoją kryteria finansowe i stereotypowe myślenie o tym, która branża przynosi zyski. Ale artyści też płacą podatki. Niektórzy bardzo wysokie. Jednocześnie w zgodzie na granie teatrów na świeżym powietrzu od 15 maja można dopatrzyć się próby manipulacji. Jakie teatry będą grały w plenerze? Może chodzi o kabaretony i disco polo? Jak być w takiej sytuacji lojalnym obywatelem? - powiedział Englert.