Kiedy zamykaliśmy to wydanie „Rz", debata w Izbie Gmin trwała, ale jej wynik zdawał się przesądzony. BBC szacowała, że 362 deputowanych opowie się za wsparciem dla Paryża, a jedynie 175 będzie przeciw.
Niemal wszyscy torysi byli gotowi poprzeć apel Davida Camerona, podobnie jak Liberalni Demokraci. Przed debatą przeciw uderzeniu na Syrię opowiedział się lider Partii Pracy Jeremy Corbyn, który do niedawna był szefem koalicji przeciw wojnie w Syrii i Iraku Stop the War. Ale pozostawił swoim deputowanym wolną rękę, gdy idzie o samo głosowanie. Można się więc było spodziewać, że przynajmniej kilkunastu laburzystów jednak poprze konserwatywnego premiera.
Latem 2013 r. w Izbie Gmin Cameron przegrał głosowanie w sprawie przeprowadzenia bombardowań Syrii. Wówczas chodziło jednak o uderzenie w pozycje Baszara Asada po tym, gdy użył on broni chemicznej.
Od tego czasu sytuacja na Bliskim Wschodzie zmieniła się radykalnie. Teraz wrogiem jest Daesz (Państwo Islamskie), który dwa i pół tygodnia temu pokazał, że może uderzyć nawet w centrum Europy, w Paryżu.
– W Wielkiej Brytanii już teraz obowiązuje najwyższy stopień zagrożenia terrorystycznego. Albo pójdziemy ich zniszczyć w Syrii, albo przyjdą, aby zniszczyć nas tutaj – przekonywał Cameron.