– Pełno trupów, zabitych dzieci pełno. Wyleciały szyby, hall wysadzony – płakała zdenerwowana dyrektorka technikum politechnicznego w Kerczu na okupowanym półwyspie.

Około południa, w czasie przerwy w lekcjach, do budynku wszedł 18-letni uczeń czwartej klasy Władisław Rosliakow. Zaczął strzelać z karabinu do uczniów na korytarzu. Gdy skończyły mu się naboje, zdetonował przyniesiony ładunek wybuchowy. Eksplozja zniszczyła część pomieszczeń na parterze. Sam zamachowiec wszedł do biblioteki na pierwszym piętrze i popełnił samobójstwo.

Nieznane są motywy zamachu, nie wiadomo, czy Rosliakow miał wspólników. Podobno po jego śmierci w budynku szkoły znaleziono jeszcze jeden ładunek wybuchowy.

Atak w Kerczu jest najkrwawszym spośród 11 zamachów w szkołach na terenie Rosji. Czarna seria zaczęła się w lutym 2014 r. w Moskwie. Dotychczas jednak tylko raz atakujący użył broni palnej, a najwięcej ofiar było w styczniu 2018 r. w szkole w Permie – 15 rannych. Uczniowie w zamachach najczęściej używali noży lub ukradzionej rodzicom broni pneumatycznej.