W programie Van der Bellena, który w starciu z radykałem Norbertem Hoferem uzyskał w niedzielnych wyborach prezydenckich mniej więcej połowę głosów, pojawiło się nieoczekiwanie hasło silnej Austrii. W ostatniej chwili Van der Bellen stał się też przeciwnikiem wielkiego porozumienia handlowego między USA i UE (TTIP), które wcześniej popierał. Rywal nie omieszkał go skrytykować za zmianę frontu.
Van der Bellen nie zamierzał walczyć o większe uprawnienia dla prezydenta. Chciał się za to skupić na wspieraniu austriackich firm podczas wizyt zagranicznych.
W kwestii imigrantów, która zdominowała kampanię, Van der Bellen jest jednak jak najdalszy od argumentów populistów. Kilka tygodni temu nawet skrytykował rząd za zamknięcie granic przed uchodźcami.
Alexander Van der Bellen, co dziś brzmi symbolicznie, sam jest dzieckiem uchodźców. Jego rodzice, ojciec Rosjanin z korzeniami niderlandzkimi i paszportem estońskim oraz matka Estonka, uciekli z Tallina w czasie drugiej wojny przed Sowietami na tereny kontrolowane przez hitlerowskie Niemcy, najpierw do Prus Wschodnich, a potem do Wiednia. Tu w 1944 r. przyszedł na świat późniejszy polityk.
Otrzymał obywatelstwo Austrii dopiero, gdy był nastolatkiem. Jego rodzice niemiecki opanowali w Austrii, przedtem rozmawiali ze sobą po rosyjsku, ale nie nauczyli tego języka swojego syna.