Nie chodzi tylko o mur

Zanim został prezydentem, Donald Trump już obiecywał uszczelnienie południowej granicy. Jego wizja tego, co ma powstać, ciągle się zmienia.

Aktualizacja: 14.01.2019 19:07 Publikacja: 14.01.2019 18:52

Tak wygląda południowa granica USA w okolicy wsi Columbus w stanie Nowy Meksyk

Tak wygląda południowa granica USA w okolicy wsi Columbus w stanie Nowy Meksyk

Foto: AFP

W sporze o mur na południowej granicy, na którym opiera się trwający już czwarty tydzień częściowy paraliż rządu amerykańskiego, tak naprawdę nie chodzi o betonowy mur, jakby się mogło wydawać, słuchając wystąpień Trumpa.

Mówił o tym w ubiegłym miesiącu John Kelly, zanim opuścił stanowisko szefa sztabu Białego Domu. „Prawdę mówiąc, to nie będzie mur" – mówił w wywiadzie dla „Los Angeles Times", dodając, że administracja Trumpa już dawno zarzuciła pomysł budowy jednolitej betonowej zapory, kiedy na początku 2017 r. skonsultowała się z agentami ochrony granicy. „Powiedziano nam, że potrzeba fizycznej bariery w niektórych miejscach, nowych technologii na całej granicy i więcej ludzi do ochrony terenu".

Czytaj także: Sondaż: 42 proc. Amerykanów chce muru Trumpa

Wizja tego, na co ma zostać przeznaczone 5,7 miliarda dolarów, które Donald Trump obecnie chce uzyskać z funduszy rządowych, zmienia się od początku jego walki o uszczelnienie południowej granicy. W ubiegłotygodniowej odezwie do narodu prezydent stwierdził, że „będzie to raczej stalowa bariera, a nie betonowy mur". Wcześniej „mur" Trumpa przybierał przeróżne formy architektoniczne, wersje graficzne i strukturalne, wymiary i właściwości.

W sierpniu 2015 r., a więc jeszcze na początku swojej kampanii prezydenckiej, mówił o betonowych panelach, a rok później o „cyfrowym" murze, by potem zmienić tę wizję na przeźroczystą zbrojoną strukturę. Zmienia się też planowana długość, lokalizacja, koszt oraz pomysł na to, kto ma zapłacić za uszczelnienie południowej granicy: Meksyk czy amerykańscy podatnicy?

„To musi być coś specjalnego, co spełni swoją funkcję" – stwierdził niedawno na Twitterze prezydent Trump, tłumacząc, że zmienia wizję, żeby zdobyć poparcie dla budowy muru od sceptycznie do tego nastawionych ustawodawców. Jednak pozostając wiernym swojemu hasłu „Ameryka na pierwszym miejscu", prezydent zapewnia, że „ogrodzenie będzie wykonane przez firmy amerykańskie".

Administracja Trumpa w 2017 r. ogłosiła konkurs na projekt granicznego muru, zaznaczając, aby miał co najmniej 5,5 metra wysokości, był w przyjemnym kolorze od strony amerykańskiej i zawierał zabezpieczenia uniemożliwiające wdrapanie się na niego i kopanie tunelu pod nim. Powstało osiem prototypów: cztery z betonu, cztery zawierające inne materiały, w tym stal. Mimo zainwestowanych 20 milionów dolarów, raport rządowej agencji U.S. Government Accountability Office, opublikowany w lipcu 2018 r. szacuje, że każdy z tych projektów zawiera znaczne wady konstrukcyjno-inżynieryjne.

„Prawda jest taka, że każde ogrodzenie można pokonać mając czas i odpowiednie narzędzia" – stwierdził Thad Bingel, który zajmował się ochroną granic w administracji George"a W. Busha.

Portal Politico podaje, że z informacji, do których dotarł, wynika, że administracja Trumpa rozważa teraz „ogrodzenie w stylu słupkowym", tak żeby można było przez nie zobaczyć co się dzieje po drugiej stronie. Tego rodzaju ogrodzenie sięgające 6 metrów już strzeże granicy na wielu jej odcinkach, w tym m.in. w rejonie San Ysidro Port, najbardziej obleganego przejścia granicznego, gdzie spełnia swoje zadanie.

Fizyczna południowa granica zaczęła się pojawiać dopiero nieco ponad 100 lat temu. Wcześniej istniała umowna, bliżej niesprecyzowana linia, która zmieniała swoje położenie wraz z kształtującymi się granicami politycznymi w tamtym rejonie. Mieszkańcy przygranicznych terenów przez lata swobodnie się przemieszczali.

W 1909 r. postawiono pierwszy płot w rejonie Baja, żeby uchronić amerykańskie bydło przed tzw. teksańską gorączką, chorobą przenoszoną przez kleszcze i siejącą spustoszenie po stronie meksykańskiej. Od końca XIX wprowadzano pierwsze prawa ograniczające przekraczanie granicy.

„W 1875 r. amerykański Kongres zabronił wpuszczania na teren amerykański prostytutek i przestępców. W 1910 r. nowa ustawa zakazała wstępu do USA chińskim imigrantom, chorym psychicznie, poligamistom, anarchistom czy osobom, chcącym wykorzystać usługi socjalne. Ta ustawa jako pierwsza nadała wolnemu przemieszczaniu się niewinnych ludzi miano nielegalnej imigracji" – pisze Rachel St. John, historyczka z University of California.

Dziś ponad połowę z 1954 kilometrów granicy z Meksykiem stanowi jakaś forma ogrodzenia szczególnie w miejscach, w których odnotowano dużo nielegalnych przejść. Z raportu U.S. Government Accountability Office wynika, że znaczna część granicy nadal jest dziurawa, z czego korzystają nielegalni imigranci czy przemytnicy ludzi i narkotyków. Z jednej strony dlatego, że istniejące ogrodzenie jest nieszczelne, z drugiej, bo w niektórych rejonach np. górskich nie istnieje żadna zbudowana przez człowieka zapora. To na nich właśnie skupia się obsesyjnie Trump w walce z nielegalną imigracją.

W sporze o mur na południowej granicy, na którym opiera się trwający już czwarty tydzień częściowy paraliż rządu amerykańskiego, tak naprawdę nie chodzi o betonowy mur, jakby się mogło wydawać, słuchając wystąpień Trumpa.

Mówił o tym w ubiegłym miesiącu John Kelly, zanim opuścił stanowisko szefa sztabu Białego Domu. „Prawdę mówiąc, to nie będzie mur" – mówił w wywiadzie dla „Los Angeles Times", dodając, że administracja Trumpa już dawno zarzuciła pomysł budowy jednolitej betonowej zapory, kiedy na początku 2017 r. skonsultowała się z agentami ochrony granicy. „Powiedziano nam, że potrzeba fizycznej bariery w niektórych miejscach, nowych technologii na całej granicy i więcej ludzi do ochrony terenu".

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 764
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 763
Świat
Pobór do wojska wraca do Europy. Ochotników jest zbyt mało, by zatrzymać Rosję
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 762
Świat
Ekstradycja Juliana Assange'a do USA. Decyzja się opóźnia