Na to rozstrzygnięcie Gaetan Schmitt (to pseudonim) czeka od przeszło pół wieku. 66-latek urodził się z mikropenisem i zalążkiem waginy. Lekarze uznali jednak, że jest chłopcem, i tak też był wychowywany. Ale gdy miał 12 lat i z braku odpowiednich hormonów jego ciało nie wykazywało cech męskich, ojciec powiedział Gaetanowi, że „stanowi poważny problem dla rodziny". Dodał także, że rozwiązania trzeba szukać w teratologii, nauce o potworach.
– Z wiekiem było coraz gorzej. Przez brak testosteronu moje ciało nie zmieniało się, a jedynie rosło. Gdy chciałem dostać się na studia, przeprowadzono dla mnie specjalny egzamin, aby ocenić stopień mojej dojrzałości. Czułem się upokorzony – wspomina Schmitt w rozmowie z „Liberation".
Prób „rozwiązania problemu" było więcej. W wieku 22 lat ojciec zaprowadził Gaetana do hipnotyzera, który jednak przerwał seans, gdy pacjent przyznał otwarcie, że nie czuje się chłopcem. Ale gdy po serii badań szpitalnych uznano, że jedynym wyjściem jest przeprowadzenie operacji chirurgicznej i kuracji hormonalnej, dzięki której Schmitt uzyska żeńskie cechy płciowe, zainteresowany i takie rozwiązanie odrzucił.
– Miałem szczęście, że nie były to już lata 50., gdy obowiązkowo przeprowadzano podobne operacje – mówi Schmitt. Francja została trzykrotnie skazana przez ONZ za takie praktyki na osobach transseksualnych. Prezydent François Hollande nie tylko je potępił, ale nawet uznał, że to forma umyślnego okaleczania.
Schmitt, który został urzędnikiem Ministerstwa Kultury, ożenił się i adoptował dziecko, zaangażował się w walkę o prawa osób o płci „neutralnej" dopiero w 2006 roku, po śmierci matki.