Taki los spotkał Zdzisława Żołądka, który dojeżdżał do nieoznakowanego skrzyżowania w Wejherowie. Gdy zauważył, że z jego lewej strony zbliża się rozpędzone auto, postanowił się zatrzymać i je przepuścić. Kierowca drugiego pojazdu jechał za szybko po zaśnieżonej drodze, stracił panowanie nad autem i uderzył w samochód pana Zdzisława.

Wydawało się, że sytuacja jest łatwa do oceny, ale biegły zinterpretował zdarzenie na podstawie znaku, który znajdował się przy... innym skrzyżowaniu. Pana Żołądka sąd uznał za winnego i zasądził grzywnę. – Tamten kierowca dostał 35 tys. zł odszkodowania, a ja nawet złotówki od ubezpieczyciela – skarży się pan Zdzisław.

Dwaj inni kierowcy, Andrzej Kulesza i Krzysztofa Żonko, nie kryją zdumienia, że można było tak niesprawiedliwie ocenić kolizje z ich udziałem. Złe rozmieszczenie znaków, pochopna ocena sytuacji przez policję lub zwykłe niedopełnienie obowiązków sprawiły, że z ofiar stali się winnymi wypadków. —dob