W sieci pojawiają się jednak wypowiedzi mieszkańców, którzy twierdzą, że w budynku nikt nie czuł ulatniającego się gazu.
Miejscowy portal Znak.com poinformował, że 30 grudnia – na dobę przed katastrofą – mieszkanie na drugim piętrze jednej z feralnych klatek schodowych wynajął „mężczyzna z Azji Środkowej" (później podano, że z Tadżykistanu). „Źródła w organach ścigania" miały powiedzieć portalowi, że w ruinach odnaleziono ślady materiałów wybuchowych. Ale tajemniczy najemca mieszkania miał planować zamach w jednym z magnitogorskich centrów handlowych. 2 stycznia okazało się, że dwa największe z nich są zamknięte – oficjalnie „z przyczyn technicznych".
Śledczy zarówno w Moskwie, jak i w uralskim Magnitogorsku (gdzie na rozkaz szefa Komitetu Śledczego Rosji przyjechało już ok. 200 oficerów) oficjalnie jednak zaprzeczyli, by katastrofa była efektem zamachu.
Ale internetowa strona Znak.com była zablokowana w nocy z 1 na 2 stycznia.