Wśród wszystkich wyborców, prawie dwie trzecie (63 proc.) twierdzi, że „zdecydowanie” sprzeciwiają się działaniom zwolenników prezydenta Trumpa, a kolejne 8 proc. twierdzi, że „nieco” sprzeciwia się temu, co się stało.

Ogólnie co piąty wyborca (21 proc.) popiera wydarzenia, do których doszło na Kapitolu. Szczególnie liczną grupą (56 proc.) są ci, którzy uważają, że w czasie wyborców prezydenckich w USA doszło do oszustw wyborczych, które wpłynęły na wynik głosowania.

Jak zauważa YouGov, różnica w poparciu może wynikać z odmiennego postrzegania samej natury protestów. 59 proc. ankietowanych, którzy słyszeli o wydarzeniach na Kapitolu, postrzega je jako gwałtowne, a 28 proc. - że były pokojowe. W przypadku zwolenników Republikanów proporcje te są niemal odwrotne. Wśród nich ponad połowa (58 proc.) twierdzi, że szturm na Kapitol był pokojowy, a tylko 22 proc. - że protestujący byli brutalni.

Większość respondentów jest zdania, że główną odpowiedzialność za wydarzenia ponowi Donald Trump (55 proc.), a kolejne 11 proc. twierdzi, że jest „w pewnym stopniu winny”. Winą obarczani są także republikańscy kongresmeni (łącznie 62 proc.), oraz Joe Biden („bardzo” winny dla 17 proc. ankietowanych, „w pewnym stopniu” - dla 9 proc.). Nie dziwi, że Biden jest największym winowajcą w oczach wyborców Republikanów (52 proc.).

YouGov przeprowadził sondaż 6 stycznia na próbie 1448 zarejestrowanych amerykańskich wyborców, w tym 1397, którzy wiedzieli o wydarzeniach na Kapitolu. Badanie zostało przeprowadzone za pośrednictwem YouGov Direct.